Innymi słowy, w miejsce kursów akcji firm wchodzących w skład indeksu podstawiliśmy średnią wycen walorów przygotowanych przez specjalistów z domów maklerskich (aby zachować ciągłość obliczeń, przyjęliśmy średnią z 30 ostatnich sesji). Taki sposób analizy rzuca nowe światło na zalecenia ekspertów.
Po pierwsze widać, że po raz drugi w tym roku opłaciło się zaufać analitykom w czasie fal spadkowych na GPW. W skrajnym momencie ostatniej korekty zniżkowej faktyczny WIG20 był 13 proc. poniżej teoretycznego, co oznacza, że tyle średnio zdaniem analityków wynosiło niedowartościowanie walorów dużych spółek. Ponieważ straty z okresu korekty zostały już prawie zniwelowane, analitykom z perspektywy czasu trzeba przyznać rację. Z drugiej strony widać też, że na podstawie wycen ekspertów wcześniej trudno było uniknąć majowo-czerwcowej korekty spadkowej – zanim się zaczęła, bo analitycy na ogół nie uznawali akcji za przewartościowane.
O tym, że nie należy bezkrytycznie traktować raportów analitycznych, świadczy także fakt, że część specjalistów uległa presji i w trakcie ostatniej korekty obniżała wyceny spółek pod wpływem spadku kursów (w skrajnym momencie teoretyczny WIG20 obniżył się o 6 proc. względem szczytu). W ostatnich tygodniach zwyżka cen akcji ponownie zmieniła nastroje wśród analityków, skłaniając ich dla odmiany do stopniowego podnoszenia wycen. Mimo to ich zdaniem walory nie są już niedowartościowane (teoretyczna i faktyczna wartość WIG20 praktycznie się pokrywają). Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w połowie kwietnia.