Rumuński rząd chce prywatyzować duże spółki poprzez giełdę. W grę wchodzi sprzedaż pakietów firm energetycznych, paliwowych oraz telekomów. Na pierwszy ogień ma pójść Fondul Proprietatea (FP – działa na podobnych zasadach jak polskie narodowe fundusze inwestycyjne) zarządzający udziałami w 84 spółkach, których współwłaścicielem jest państwo. Jego aktywa pod koniec października warte było ponad 12,5 mld zł, a 44 proc. akcji funduszu należy do rządu.
[srodtytul]Rumuński NFI na GPW?[/srodtytul]
Jak wynika z naszych informacji, w styczniu przedstawiciele FP przyjadą do Warszawy prezentować firmę wśród funduszy inwestycyjnych. To część road show w ramach oferty publicznej FP. Jej parametry nie są jeszcze znane, ale debiut w Bukareszcie jest wstępnie planowany na 25 stycznia. Grzegorz Konieczny z funduszu Franklin Templeton, który od kilku miesięcy zarządza FP, twierdzi, że pod koniec roku możliwy jest też debiut spółki w Warszawie.
Skąd plany wprowadzenia spółki na GPW? – Problemem jest chłonność rumuńskiego rynku. Oferty publiczne Fondul Proprietatea czy firm z sektora?energetycznego wchodzących w jego skład to bardzo duże transakcje jak na rumuńskie realia, w związku z tym ich powodzenie zależy od udziału inwestorów zagranicznych – tłumaczy Marek Buczak, zarządzający funduszem Quercus TFI.
Zaznacza, że zagranica ma utrudniony dostęp do inwestowania na rumuńskiej giełdzie m.in. z powodu dziwnych przepisów – każdy zagraniczny inwestor, aktywny na giełdzie w Bukareszcie, musi posiadać tzw. reprezentanta podatkowego. – Wiąże się to ze zbędną biurokracją i dodatkowymi kosztami. Tego typu przeszkody działają zniechęcająco na inwestorów. Nie sądzę, aby trudności związane z lokowaniem kapitału w Rumunii mogły zniknąć w ciągu najbliższych kwartałów. W związku z tym rząd rumuński, aby znaleźć chętnych na akcje prywatyzowanych spółek, powinien rozważyć ich notowanie za granicą – uważa Buczak. Jego zdaniem dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie ich na GPW.