O analizatorze BlueBox mówi się od dobrych kilku lat. Ten analizator biochemiczny z jednej kropli krwi miał szybko i precyzyjnie podawać wyniki badań, czym miałby zrewolucjonizować rynek diagnostyczny. Poprzedni zarząd Cormaya planował, że może wejść do sprzedaży już w 2013 r., ale teraz wiadomo, że wyzwaniem będzie nawet 2016 r.
Pozostało kilka miesięcy
– W ostatnich latach spółka dużo uwagi skupiała na tym urządzeniu, ale mamy jeszcze dwa kluczowe dla podstawowego biznesu projekty: analizatory Hermes i Equisse. Z kolei BlueBox jest szansą na przyszłość. Do końca tego roku musimy wprowadzić je do produkcji, co wynika z podpisanych umów inwestycyjnych na dofinansowanie tych projektów ze środków publicznych – mówi Janusz Płocica, który w sierpniu 2014 r. zastąpił Tomasza Tuorę na stanowisku prezesa Cormaya. Jeżeli tak się nie stanie, spółka straci dużą część dotacji, czyli kilkanaście milionów złotych.
– Termin ten wobec Hermesa i Equissa wydaje się niezagrożony, ale w przypadku BlueBoxa walczymy z czasem i ciągle nie mogę w pełni odpowiedzialnie stwierdzić, że na pewno zdążymy. Robimy wszystko, aby termin został dotrzymany – dodaje Płocica.
Wcześniej pojawiały się nawet obawy, że BlueBox to tylko mrzonka. Jednak latem 2013 r. Cormay ogłosił, że ma już działający prototyp w wersji dla gabinetów lekarskich, który został wtedy zaprezentowany na branżowych targach AACC w Houston.
Na jakim etapie jest obecnie rozwój analizatora? – Pomiędzy pracami projektowymi a industrializacją (dostosowaniem wprowadzającym do masowej produkcji – red.) – mówi prezes Cormaya. Aktualnie urządzeniem równolegle zajmują się naukowcy ze Scope Fluidics, spółki założonej przez naukowców PAN, którzy wymyślili BlueBoxa, oraz inżynierowie z austriackiej firmy Wild, która przygotuje analizator do produkcji masowej. – Niedługo ten etap się zakończy i rozpocznie się wprowadzanie do produkcji. Podkreślam, że BlueBox powstanie, to nie jest zagrożone. Cały wysiłek wszystkich zaangażowanych w to firm jest teraz skierowany na wprowadzeniu analizatora do produkcji do końca tego roku. Sądzę, że za ok. dwa miesiące będziemy mogli stwierdzić, czy uda się wygrać tę walkę z czasem – dodaje Płocica.