Londyn odbierze licencję kontrowersyjnemu przewoźnikowi z Doliny Krzemowej. Władze urzędu „Transport for London" oceniły w piątek, że kalifornijska spółka nie zasługuje na licencję do świadczenia transportu prywatnymi samochodami. Dlatego więc urzędnicy nie przedłużą firmie licencji, która wygasa z końcem września.
Dlaczego miasto zdecydowało się na tak surowy krok? Urzędnicy twierdzą, że firma wykazuje „brak odpowiedzialności korporacyjnej" w kwestiach, które mają konsekwencje dla bezpieczeństwa publicznego. Dodają, że TfL musi być przekonany, że firma zasługuje na utrzymanie licencji. Sądząc po decyzji, by nie przedłużyć Uberowi licencji – urzędnicy mają co do tego pewne wątpliwości. Głównym zarzutem ma być niewłaściwe podejście Ubera do zgłaszania poważnych przestępstw i sprawdzania kierowców, a także – stosowanie aplikacji Greyball, z powodu której Amerykanie także już wszczęli śledztwo wobec przewoźnika. Amerykański departament sprawiedliwości zarzucał Uberowi, że oprogramowanie Greyball służy do omijania władz, które mogłyby kontrolować kierowców. Aplikacja była stosowana w kilku amerykańskich miastach, w Australii, Chinach, ale też Paryżu. Kierowcy warszawscy, według informacji Ubera – „absolutnie jej nie stosują". Program miał wykrywać osoby, które w tajny sposób chciały skontrolować kierowców – i w ten sposób pomagać kierowcom umknąć kontroli. Aplikacja rozpoznawała dzięki np. numerom kart kredytowych, często zarejestrowanych na policję. Jak pisała już w maju „Rzeczpospolita" – często kontrolerów nasyłali legalnie zarejestrowani taksówkarze.
Przedstawiciele Ubera odrzucają oskarżenia, a aplikacja Greyball „nie była stosowana w opisywany sposób zarówno w Londynie, jak i w Warszawie". - Niezależny audyt potwierdził, że stosowanie aplikacji „Greyball" w celach, o których pisze TfL nigdy nie miało w Londynie miejsca, ani nie było rozważane – twierdzi firma. Według Ubera – aplikacja ma niewinne zastosowanie i wprawdzie miała chronić kierowców – ale przed potencjalnie agresywnymi pasażerami, którzy w przeszłości np. grozili kierowcom.
- Uniemożliwiając działanie naszej aplikacji w stolicy, Transport for London (TfL) oraz burmistrz miasta ulegli presji grupy dążącej do ograniczenia wyboru, jaki mają konsumenci – komentuje Tom Elvidge, dyrektor generalny Ubera w Londynie. - W celu ochrony miejsc pracy kierowców oraz swobody wyboru dla milionów mieszkańców Londynu, którzy korzystają z naszej aplikacji, zamierzamy niezwłocznie zaskarżyć tę decyzję – zapowiada Tom Elvidge. Według New York Timesa – mają na to 21 dni.
Piątkowa decyzja nastąpiła po niecałym roku od wyroku sądu, który orzekł, że Uber nie może traktować swoich kierowców jako samo zatrudnionych wykonawców i musi spełniać wymagania prawa pracy, jak płatne wakacje i wynagrodzenie. W tym wypadku Uber akurat nie był jedyny, sądy swoimi wyrokami próbowały powstrzymać nadmierne samozatrudnienie w firmach transportowych.