Chodzi przede wszystkim o biznes zagospodarowywania odpadów medycznych. – Spodziewamy się, że ich dostawy znacząco wzrosną, co już zostało nam zgłoszone przez administrację rządową. W związku z tym zobowiązaliśmy się w pierwszej kolejności przyjmować je do spalania, tak aby walka z koronawirusem również w tym zakresie była jak najbardziej skuteczna – mówi Józef Mokrzycki, prezes Mo-Bruku.

Tłumaczy, że procedury związane ze spalaniem odpadów medycznych są bardzo rygorystyczne. Grupa stosuje je jednak z powodzeniem od wielu lat. – Pracownicy nie mają bezpośredniego styku z tymi odpadami, gdyż one przyjeżdżają do nas w szczelnie zamkniętych specjalistycznych opakowaniach, a następnie trafiają do pieca, gdzie są spalane w temperaturze nawet 1100 st. C. Niezależnie od tego cały czas uczulamy załogę na wszelkie sprawy związane z zachowaniem bezpieczeństwa oraz wprowadzamy nowe wymogi – twierdzi Mokrzycki.

Mo-Bruk spalarnię odpadów przemysłowych i medycznych posiada w Jedliczu (woj. podkarpackie), na terenie rafinerii należącej do grupy PKN Orlen. Instalacją zarządza firma zależna Raf-Ekologia. Mo-Bruk nabył ją od paliwowego koncernu ponad dziesięć lat temu. Spalarnia służy do utylizacji nie tylko odpadów medycznych, ale i rafineryjnych oraz wszelkich innych o charakterze niebezpiecznym. Jej roczne zdolności sięgają 10 tys. ton.

– Obecnie spalarnia pracuje 24h na dobę w systemie czterozmianowym. Zatrudniamy w niej około 40 osób – informuje Mokrzycki. Dodaje, że w ubiegłym roku Raf-Ekologia wypracowała około 17 mln zł przychodów. Dla porównania w całej grupie Mo-Bruk sięgały one 130,6 mln zł. Ten rok powinien jednak przynieść wzrost wpływów nie tylko z instalacji w Jedliczu, ale również z pozostałych biznesów. Chodzi zwłaszcza o przetwarzanie odpadów przemysłowych i wybranych frakcji odpadów komunalnych. TRF