Adam Żurawski, prezes Aplisensu, przyznaje, że odrobienie strat na rynkach WNP raczej nie będzie już możliwe. – Szczególnie sytuacja na Białorusi wydaje się nieodwracalna z perspektywy pojedynczych kwartałów. Dlatego zakładamy, że musimy na innych rynkach urosnąć, żeby skompensować straty – ocenia. Równocześnie optymizmem napawa sytuacja na innych rynkach. W wyniku zniesienia lockdownów popyt na rynkach unijnych wyraźnie się ożywił, co przełożyło się na odbudowę sprzedaży. – Jeśli chodzi o II półrocze, zakładamy, że wypracujemy wzrost sprzedaży, ale nie będzie tak duży jak w I połowie roku z uwagi na inną bazę z 2020 r. Zakładamy lekkie zwyżki w II półroczu – wyjaśnia prezes.
Aplisens uzyskał już certyfikaty umożliwiające sprzedaż swoich produktów na rynkach USA i Kanady, ale na pierwsze znaczące przychody spółka będzie musiała poczekać. – Najbliższe kwartały to będzie okres wchodzenia na ten rynek i pozyskiwania klientów. Myślę, że 2023 r. to będzie najwcześniej, kiedy mogą się pojawić znaczące przychody z tego rynku – ocenia Żurawski.
Wyzwaniem dla spółki pozostają pogłębiające się problemy z dostępnością komponentów oraz rosnące koszty produkcji. – Są trudności z wieloma komponentami, nie tylko elektronicznymi. Problem ten się pogłębia, co wiąże się ze wzrostem kosztów. Ponadto rosną koszty usług, pracy, energii, w ostatnim okresie drastycznie wzrosły też koszty transportu. Próbujemy przerzucić wzrost kosztów na klientów, natomiast dla nas najważniejsze jest utrzymanie, a najlepiej wzrost udziału w rynku – podkreśla prezes.