W piątek w Karpaczu rozpoczyna się 23. edycja organizowanej przez SII konferencji Wall Street, największego w Polsce spotkania inwestorów indywidualnych. Program jak zwykle jest bardzo bogaty. Na co szczególnie zwróciłby pan uwagę?
W tym roku będziemy mieli ponad 80 prelegentów, a więc spektrum tematów, które będą poruszane, faktycznie będzie bardzo szerokie. Dawniej nasze konferencje miały jakiś wiodący temat. Ale od kilku lat, gdy konsultujemy się z inwestorami, pytamy, co ich interesuje i o czym chcieliby posłuchać, otrzymujemy tyle sugestii, że ciężko je zawęzić do jakiegoś przewodniego hasła. Tradycyjnie na Wall Street będą spotkania z najlepszymi analitykami, którzy opowiedzą o perspektywach rynku, a ponadto m.in. rozmowy na temat technologii blockchain i jej przełożenia na rynek kapitałowy. Zaplanowaliśmy też dyskusje o rozgrzanym rynku nieruchomości oraz crowdfundingu udziałowym, obok którego trudno przejść obojętnie. Uczestnicy konferencji będą mogli poznać emitentów z tego rynku, a także umożliwiające ten rodzaj finansowania platformy. Każdy inwestor znajdzie w Karpaczu coś dla siebie.
Crowdfunding faktycznie prężnie się w Polsce rozwija. Mam wrażenie, że po ten rodzaj finansowania sięgają nawet spółki, które dawniej szukałyby pieniędzy na NewConnect. Z czego to wynika?
Rzeczywiście, oferty kierowane na rynek crowdfundingowy często pasowałyby do rynku NewConnect. Należy zadać sobie pytanie, dlaczego emitenci wolą inną opcję? Wygląda na to, że rynek publiczny jest przeregulowany. Na sztandarach wpisana jest ochrona inwestora indywidualnego, ale jest pewna granica, po której przekroczeniu nie ma go już przed czym chronić, bo rynek się zwija. Zjawisko delistingów i odwracania się od giełdy sugeruje, że już tę granicę przekroczyliśmy.