W Polsce dezynfekowanie banknotów i monet, mogących być nośnikiem wirusów i bakterii, owiane jest mgłą tajemnicy. Prawdopodobnie robi to tylko bank centralny.
Pieniądze nie są czyszczone przez firmy transportujące je między bankami i bankomatami. Nie robią tego także banki komercyjne. Zapytane przez nas o dezynfekcję gotówki, odsyłają do Narodowego Banku Polskiego. Ten oficjalnie informuje tylko, że „polskie banknoty są poddawane kwarantannie i można realizować transakcje przy ich pomocy". Ale więcej informacji nie podaje.
Za granicą, m.in. w Korei Południowej i Chinach, gotówkę odkażają banki. W Chinach robią to za pomocą wysokiej temperatury lub ultrafioletu. Następnie przechowują je od 7 do 14 dni, zanim ponownie trafią do obiegu.
Epidemia koronawirusa to szansa dla rozwoju obrotu bezgotówkowego. Do korzystania z takich płatności zachęca Światowa Organizacja Zdrowia, przypominając, że po każdym kontakcie z banknotami i monetami należy umyć ręce. Według ostatnich badań aktywny wirus można wykryć do czterech godzin na miedzi, do 24 godzin na tekturze i do dwóch–trzech dni na plastiku i stali. Część ekspertów twierdzi, że bardziej niebezpieczne pod tym względem są monety. Także Ministerstwo Rozwoju z sanepidem promują płatności bezgotówkowe. Z najnowszych danych NBP wynika, że w 2018 r. 57 proc. płatności detalicznych w Polsce było gotówkowych, a 43 proc. bezgotówkowych. W 2005 r. było to odpowiednio 98 proc. i 2 proc.
Być może na większą skłonność Polaków do płacenia kartą wpłynie podniesiony od piątku z 50 do 100 zł limit płatności zbliżeniowych bez konieczności podawania kodu PIN. Pierwotnie miało do tego dojść dopiero latem, ale przyspieszył to Urząd Komisji Nadzoru Finansowego.