Kiedy więc usłyszałem hasło OIPE (ogólnoeuropejski indywidualny produkt emerytalny) nie zakrzyknąłem „Wow!”. Z wolna włączyłem komputer, poszperałem trochę i obejrzałem wywiad na parkiet.com, który utwierdził mnie tylko w pewnym spojrzeniu na temat.
Nie będę oczywiście powtarzał tezy, którą musnąłem gdzieś, w jednym z felietonów, że to właśnie w drugiej połowie naszego życia zaczynamy myśleć o starości. Produkty emerytalne wymyślają odpowiedzialni panowie, zwykle mający rodziny i ustabilizowane życie zawodowe. Niech nawet będą to biurokraci albo – jak kto woli – biurokraci i biurokratki z Brukseli. Bez wnikania w wiek autorów chwała im za to, że dołożyli OIPE do zestawu możliwości, jakie daje tzw. system.
OIPE może wyglądać na produkt najbardziej uniwersalny ze wszystkich. Wystandaryzowany, ogólnoeuropejski, pasywny i długoterminowy. Dla ludzi młodych i w średnim wieku, którzy pracują w całej Europie i są przekonani, że ponadnarodowy może być nie tylko los pojedynczego człowieka, ale i portfel inwestycyjny. No i to zwolnienie z podatku... Opisałbym to obrazowo – nieważne, w którym zakątku Europy się znajdziesz, z OIPE cały czas będziesz w raju podatkowym!
Dość jednak tego słodzenia. OIPE problemu nie rozwiąże, bo tylko w jakimś stopniu modyfikuje to, co już istnieje. W rzeczywistości jest skierowane do dość wąskiej grupy oszczędzających na starość – mobilnej zawodowo i zainteresowanej rynkiem finansowym w stopniu pasywnym. I do tego profilu bardziej pasuje mi europejski biurokrata w średnim wieku niż młody pracownik tzw. budowlanki podróżujący za pracą po całym naszym kontynencie. Z całym szacunkiem, taka jest rzeczywistość.
Do tego ostatnio, gdy zastanawiam się nad takimi formułami oszczędzania jak IKE, IKZE, OIPE czy wszystkie inne, dobrowolne, kapitałowe, powiązane z rynkiem finansowym, giełdą, funduszami, to dopada mnie czarnowidztwo. No bo skoro nasz model finansowego życia jest taki a nie inny, skoro badania pokazują, że nie oszczędzamy w zasadzie wcale (raczej się zadłużamy), a ci, co mają oszczędności, mogą się pochwalić zasobami na „przeżycie” maksymalnie kilku miesięcy, wnioski wydają się być raczej przerażające. Gdy piramida oparta na dzietności zaczyna się rozpadać, wywoła to skutki także w zakresie takich produktów jak te wyżej wspomniane, a przynajmniej znacząco spowolni ustawiczne wspieranie rynku przez demografię...