Starania o wydłużenie handlu także po południu spełzły jednak na niczym. Częściowo ze względu na opór domów maklerskich, a częściowo ze względu na nadejście kryzysu.Czy teraz jest dobry moment, by do pomysłu powrócić?
Wiele argumentów za zmianą godzin sesji się utrzymało – w tym ten, że Warszawa zamyka się wcześniej niż parkiety w Europie Zachodniej, przez co inwestorzy nie mają szansy zareagować na ostatnie doniesienia czy dane z Zachodu i zza Atlantyku. Skutkuje to dużymi zmianami na otwarciu w kolejny dzień, zaburzając płynność notowań. Argument dotyczący zbyt krótkiego – przy obecnym układzie sesji – czasu na realizację zleceń na GPW dla graczy z USA i innych zagranicznych chyba nabrał znaczenia, bo giełda ma zarówno więcej zdalnych (zagranicznych) członków, jak i – dzięki prywatyzacjom – więcej dużych spółek interesujących globalnych graczy.
Koronnym argumentem na „nie” niezmiennie są koszty – brokerzy przy dłuższym handlu musieliby zatrudniać dodatkowych maklerów, a nie są pewni, czy w dodatkowej godzinie przeprowadziliby aż tyle transakcji, aby im się to opłaciło.
Wydłużanie godzin sesji, jeśli miałoby nastąpić, wymagać będzie więc kompromisu. Giełdy, która liczy na wzrost swojego biznesu, oraz brokerów, którzy boją się pogorszenia rentowności. Może GPW mogłaby ich przekonać, obniżając np. opłaty transakcyjne? A gdyby tak część tych obniżek przerzucić jeszcze na inwestorów...