Zacznę optymistycznie od rekordów dotyczących indeksów i wartości notowanych spółek. Od początku roku do 9 grudnia indeks WIG wzrósł o 38 proc., a indeksy grupujące spółki o różnej wielkości też wzrosły imponująco: WIG20 o 35 proc., mWIG40 o 29 proc., a sWIG80 o 24 proc. Kapitalizacja wzrosła o 53 proc., w tym kapitalizacja spółek krajowych o 44 proc. W ujęciu dolarowym te stopy wzrostu są jeszcze bardziej imponujące, co jest o tyle ważne, że najbardziej aktywnymi inwestorami na GPW są fundusze amerykańskie. Wprawdzie czai się pewien niepokój, co będzie, kiedy przestaną one zarabiać, względnie kiedy poczują się zobowiązane do wspierania wielkości Ameryki, ale miało być optymistycznie, więc nie rozwinę tego wątku.
Podobnie przyjemne wieści płyną do nas z frontu regulacyjnego – nie weszły w życie żadne szkodliwe dla rynku regulacje, a w niektórych obszarach możemy nawet się spodziewać urealnienia obciążeń regulacyjnych (np. przy raportowaniu okresowym). Największe zmiany zachodzą w obszarze raportowania czynników zrównoważonego rozwoju, gdzie wcześniejsza narracja „wszyscy mają raportować o wszystkim” zastąpiona została podejściem „tylko najwięksi muszą raportować wąski zakres danych”. Oczywiście lepiej by było w ogóle uniknąć komplikacji dla emitentów, stworzyć np. panunijny system wydobywający jak najwięcej danych z panunijnego systemu e–faktur, ale zdaję sobie sprawę, że oczekiwanie od regulatora, aby wybrał rozwiązanie mniej dolegliwe dla podmiotów regulowanych jest oderwane od rzeczywistości.
Jest jeszcze jedna pozytywna zmiana – pojawił się nareszcie anonsowany od dekad bezpieczny papier wartościowy dla inwestora detalicznego i okazał się wielkim sukcesem. Chodzi oczywiście o listy zastawne, które rozeszły się w kilka dni, choć wartość emisji była stosunkowo wysoka (ponad 1,1 mld zł). Pokazuje to, że rozwój rynku dłużnego ma w Polsce olbrzymi potencjał, że powodem, dla którego pieniądze leżą na rachunkach bankowych nie jest brak edukacji, ale brak dobrej oferty dla inwestorów, więc stosunkowo łatwo ten stan rzeczy zmienić.
Pora teraz zejść na ziemię i zobaczyć, jak te optymistyczne dane przekładają się na zainteresowanie emitentów giełdą. W bieżącym roku rynek regulowany opuściło 15 spółek, co wobec 3 debiutów daje wynik netto 12 spółek na minusie. Od razu dodam, że nie był to rok najgorszy, gdyż w 2022 r. delistingów było 22 (w tym netto „tylko” 14) i że sam trend od lat jest stały, a przez ostatnią dekadę nie było ani jednego roku, w którym mielibyśmy więcej debiutów niż delistingów. W ciągu ostatnich 5 lat giełdę opuściło 79 spółek, co przy 46 debiutach dało netto 33 spółki na minusie.
Ten smutny wynik matematyczny jest rezultatem dwóch czynników: za dużo spółek opuszcza giełdę i za mało na nią wchodzi. Oczywiście warto sięgnąć głębiej – dlaczego tak się dzieje? Otóż spółki giełdowe poddane są dodatkowemu reżimowi regulacyjnemu, szczególnie dotkliwemu dla spółek małych, których na naszym rynku jest większość (mediana kapitalizacji spółek notowanych na GPW to zaledwie 40 mln euro). A im mniejsza spółka, tym relatywnie większe koszty związane z notowaniem i bynajmniej nie chodzi tu o koszty compliance, ale o utrudnienia prowadzenia biznesu wynikające z ekstremalnie wysokiego poziomu otwartości informacyjnej.