Już za chwilę rynek kapitałowy będzie mógł korzystać z dobrodziejstw podniesionego limitu emisji w ramach crowdfundingu do 1 mln euro. Niestety, w ślad za tym idą projekty regulacji, które mogą uczynić tę formę finansowania zbyt drogą i zbyt mało atrakcyjną zarówno dla emitentów, jak i dla inwestorów. Jest jednak nadzieja, że zwycięży kompromisowa propozycja SEG.
W ostatnich dniach pojawił się projekt rozporządzenia unijnego ws. „europejskich dostawców usług w zakresie finansowania społecznościowego dla przedsiębiorstw". W dokumencie tym zbiega się wiele bardzo istotnych wątków związanych z filozofią stanowienia regulacji: długoterminowe i systematyczne podejście, nieregulowane jest złe, regulacja musi polegać na zakazach i sankcjach.
Zacznijmy od systematycznego podejścia do regulacji, które bardzo szanuję i któremu kibicuję, ale w niektórych okolicznościach dochodzi do karykaturalnych wypaczeń. Projekt rozporządzenia oparty jest na wynikach wieloletnich prac, rozpoczętych w roku 2013 konsultacjami ws. crowdfundingu. Należy się jednak zastanowić, czy w tak dynamicznie zmieniającym się obszarze jakiekolwiek wyniki sprzed pięciu lat mogą być miarodajne? Czy można opierać projekty regulacji na informacjach i przekonaniach z innej epoki? I wreszcie rzecz najważniejsza – właśnie czekamy na bardzo istotną zmianę reguł gry, tj. podniesienie limitu emisji crowdfundingowej do 1 mln euro, a zatem czy jest sens dziś regulować to zagadnienie, jeśli nie wiemy, jakie skutki przyniesie ta zmiana?
Oczywiście zwolennicy regulacji jednoznacznie stwierdzą, że trzeba uregulować, bo 1 mln euro to kwota, przy której może dojść do poważnych nadużyć. Może, ale nie musi. I tu się ujawnia kolejna kardynalna zasada regulatorów „nieregulowane jest złe". Zdiagnozowana przeze mnie (i opisana na łamach „Parkietu") reguloza – choroba polegająca na myśleniu, że wszystko można i należy uregulować – występuje we wszystkich strefach klimatycznych, jest więc obecna także na poziomie UE. Regulotycy są przekonani, że jeśli inwestorzy i emitenci uciekają spod regulacji, to znaczy, że trzeba uregulować kolejny obszar. Nie ma natomiast refleksji, że jeśli uciekają spod regulacji, to należałoby te regulacje uatrakcyjnić. A jeśli dochodzi do zmian, to regulacje stają się bardziej atrakcyjne dla regulatorów i nadzorców, a nie dla adresatów i teoretycznych beneficjentów tych regulacji.
W tym momencie pewnie wielu zaskoczę – choć regularnie jestem szczepiony przeciwko regulozie, to zgadzam się, że 1 mln euro to kwota, w oparciu o którą można dokonać wielu nadużyć, tym bardziej że można ją multiplikować, tj. stworzyć nieograniczoną liczbę pseudoemitentów zbierających z rynku po milionie euro. I zgadzam się, że należałoby ten obszar objąć regulacją. Nie zgadzam się natomiast z zakresem zaproponowanej regulacji, gdyż może ona zabić crowdfunding, zanim zdąży się rozwinąć.