Jesteśmy obecnie w trakcie dopiero trzeciego cyklu raportowania danych niefinansowych. Obowiązek ten wszedł do polskiego prawa wraz z implementacją dyrektywy 2014/95/UE. I właśnie ta dyrektywa podlega obecnie przeglądowi prowadzonemu przez Komisję Europejską, która planuje do końca 2020 roku przedstawić projekt jej nowelizacji. To bardzo szybko, zważywszy na publikację pierwszych raportów zaledwie dwa lata temu, bo zwykle unijny regulator ocenia funkcjonowanie przepisów po czterech, pięciu latach od ich wprowadzenia.
Przyczyną pośpiechu jest kryzys klimatyczny i naciski ze strony instytucji finansowych. Banki, ubezpieczyciele i fundusze inwestycyjne chcą jak najszybciej skierować swoje środki na finansowanie tych spółek, które aktywnie redukują swój negatywny wpływ na środowisko naturalne. Jednocześnie finansujący chcą rzetelnie oceniać ryzyko swoich poszczególnych portfeli. Żeby to zrobić, potrzebują jednak rzetelnych i przede wszystkim porównywalnych danych. Bardzo ogólna dyrektywa zezwoliła spółkom na raportowanie informacji niefinansowych przy użyciu dowolnych standardów. Od 2018 roku duże spółki zalewają rynek raportami o różnym poziomie szczegółowości i – nie ma co ukrywać – bardzo różnej jakości. Wytyczne Komisji Europejskiej z uwagi na swój charakter nie ujednoliciły raportów.
Instytucje finansowe oczekują takiej jakości i porównywalności danych niefinansowych, jaką uzyskują w przypadku sprawozdań finansowych sporządzanych w całej Unii na podstawie Międzynarodowych Standardów Sprawozdawczości Finansowej. Odpowiedzią na nieporównywalność danych niefinansowych są przeróżne formularze, ankiety i kwestionariusze, które spółki dostają do wypełnienia, czy to bezpośrednio od inwestorów, czy też od pośredników, data brokerów, firm analitycznych i agencji ratingowych. To one wypełniły lukę i starają się dostarczać inwestorom danych przynajmniej w pewnym stopniu porównywalnych. Powoduje to jednak po stronie spółek zwiększenie kosztów osobowych, organizacyjnych i finansowych, bo ktoś te wszystkie kwestionariusze musi przecież wypełniać.
Rozwiązanie problemu jest bardzo proste. Od kilku lat postulowałem na forum unijnym stworzenie „Międzynarodowego Standardu Sprawozdawczości Niefinansowej", co ułatwiłoby spółkom przygotowywanie raportów, a inwestorom korzystanie z nich. Taki MSSNF stałby się, parafrazując Tolkiena, one standard to rule them all, jednolitą platformą do raportowania, analizy i wymiany danych i informacji ESG. W ciągu ostatniego roku słyszałem coraz więcej głosów popierających podobne ujednolicenie raportowania niefinansowego. I wreszcie pod koniec stycznia wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis ogłosił, że równolegle z rewizją dyrektywy ruszą prace nad stworzeniem europejskiego standardu raportowania niefinansowego, który po ogłoszeniu byłby promowany przez Unię także szerzej na forum międzynarodowym.
Prace nad projektem standardu Komisja planuje zlecić EFRAG-owi, który wydaje się właściwą instytucją do wykonania tego ogromnego zadania. Tworząc standard, trzeba nie tylko ująć w nim liczne obszary niefinansowe (zagadnienia środowiskowe, społeczne, pracownicze, praw człowieka, ładu korporacyjnego), ale też jednocześnie objąć nim wszystkie branże gospodarki (nie tracąc ich specyfiki) i zapewnić, że raporty będą zwięzłe i porównywalne. Szczegóły planowanych prac powinniśmy poznać dopiero w ciągu najbliższych kilku tygodni, ale na pewno będą w nie zaangażowani przedstawiciele zarówno emitentów, jak też inwestorów, analityków, banków, ubezpieczycieli i agencji ratingowych.