Giełda co do zasady jest symbolem wolnego rynku, a poprzez nadmierne opodatkowanie została w Polsce de facto unicestwiona. Brak emitentów jest w takim otoczeniu wtórny. Owszem, nie są oni zachwyceni licznymi utrudnieniami, ale dla pieniędzy zrobiliby wszystko, pokonaliby wszelkie przeciwności – co z tego, skoro pieniędzy nie ma, bo podatek Belki odstrasza inwestorów.
Nie tylko zabiera szczątkowe zyski inwestorów wypracowywane w warunkach nieprzewidywalnego ryzyka, którego przecież państwo nie współdzieli w żaden sposób, ale także wymaga dodatkowego nakładu czasu i uwagi uczestników rynku, bo przecież pomyłka przy jego poborze może być bardzo dotkliwa. A jego znaczenie dla budżetu państwa, zwłaszcza wobec zgniecionej pod butem podatku giełdy, jest znikome. Zniesienie podatku Belki szczególnie teraz byłoby niewyobrażalnie silnym bodźcem, nie do przecenienia w sytuacji zaduszonej totalną rozprawą z koronawirusem gospodarki. Nie bez przyczyny ostatnie Nagrody Nobla z ekonomii przyznawano za opisywanie psychologicznych podstaw zachowań ekonomicznych. Inwestorzy kierują się prostym imperatywem: nie będę miał dochodowego, zatem co zarobię, to moje, będę mógł więcej zarobić, a więc więcej zaryzykuję, i co do ilości inwestowanej gotówki, i co do skali niepewności. Decyzje będą podejmowane bardziej swobodnie, ludzie preferują prostotę. Podatek dochodowy od zysków kapitałowych na giełdzie jest absurdalny. Przecież giełda jest szczególnie ryzykowna, porywiste wiatry wieją z lewa i prawa – a jak zarobisz, to i tak cię jeszcze „skasują". Wszyscy dzisiaj i tak boją się inwestować na GPW, a tu jeszcze wisi nad nimi podatek Belki, gdy już mimo wszystko i wszystkim uda im się cokolwiek zarobić.
Kto wchodzi na rynki nadmiernie, żeby nie powiedzieć: przeraźliwie opodatkowane?
Trzeba zwłaszcza dzisiaj, w warunkach nadciągającej do Europy nieznanej dzisiejszym dwudziestolatkom recesji, umożliwić wrzucanie wolnych pieniędzy na wolny rynek giełdowy, szerokie dostarczanie kapitału przedsiębiorcom – kto inny ponownie rozrusza gospodarkę, wyciągnie ją z przepaści jak nie przedsiębiorcy? Na pewno nie urzędnicy, jakkolwiek by byli, a oby w ogóle byli, zaangażowani. A my wciąż, od 2002 r., karzemy inwestorów dodatkowym podatkiem za podejmowanie ryzyka...
Giełda jest od finansowania przedsięwzięć gospodarczych, także tych niepewnych, ponadprzeciętnie nieprzewidywalnych, ale w zamian za angażowanie swoich wolnych środków inwestorzy nie mogą być obarczani nadmiernymi obciążeniami fiskalnymi, tym bardziej że ich pieniądze były przecież wcześniej już gdzieś w jakiejś formie opodatkowane.