Iwona Gębusia, Kancelaria Prof. Marek Wierzbowski i Partnerzy
Zagrożenie epidemiczne spowodowane koronawirusem wymaga od członków zarządów wielu trudnych decyzji, co rodzi obawy o zakres odpowiedzialności cywilnej menedżerów.
W ostatnim okresie wzrosły składki przewidziane w umowach ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej członków władz spółek (tzw. polisy D&O). Ta tendencja stanowi odpowiedź na intensyfikujące się ryzyko gospodarczo i popyt korporacji zainteresowanych tym produktem ubezpieczeniowym.
Działanie w ramach dozwolonego ryzyka gospodarczego, w określonych przypadkach pozwala decydentom spółki na uniknięcie odpowiedzialności.
W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę, że w proces podejmowania decyzji biznesowych wpisana jest ocena i ponoszenie ryzyka gospodarczego. Z jednej strony niedoszacowanie ryzyka gospodarczego wiąże się z prawdopodobieństwem narażenia spółki na straty bądź nawet doprowadzenia do jej niewypłacalności. Z drugiej strony natomiast, zbyt asekuracyjne zachowania menedżerów osłabiają zdolność korporacji do wypracowania zysków i tym samym godzą w jej rentowność i konkurencyjność. Dlatego też zadaniem systemu prawnego powinno być pogodzenie dwóch rozbieżnych wartości, tj. po pierwsze – zapewnienie spółce ochrony przed nadużyciami oraz niestarannym i nielojalnym sprawowaniem mandatu przez członków zarządu, po drugie zaś – stworzenie menedżerom „bezpiecznej przystani" (ang. safe harbour), służącej jako tarcza przed odpowiedzialnością wynikającą z podjęcia obiektywnie uzasadnionych, choć ryzykownych, decyzji gospodarczych.