Wojciech Mach, dyrektor generalny, GFT Polska
Brytyjski gigant zdał sobie sprawę, że chmura to najszybszy sposób na dotarcie do sporej grupy zamożnych klientów rynku azjatyckiego. Bank sprytnie zintegrował pod jednym interfejsem najlepsze fintechowe usługi, dając możliwość wysokiej personalizacji oferty dostępnej w czasie rzeczywistym.
Na naszych oczach Standard Chartered rzucił wyzwanie rynkowi, pisząc własną definicję bankowości. Czy udałoby się to w Europie? Odpowiedź brzmi: to zależy. Ze względu na to, że dostawca usług chmurowych musi działać zgodnie z RODO (a więc najlepiej znajdować się na terenie Unii Europejskiej) lub też wręcz w świetle regulacji prawnych mieć serwery w danym kraju, horyzont możliwości kurczy się znacząco.
Nie oznacza to, że europejskie banki z adopcją chmury pozostają daleko w tyle. Już w 2015 r. wystartował fiński startup bankowy Holvi skierowany do małych przedsiębiorstw. Jego infrastruktura znajdowała się w całości w chmurze publicznej, a właściciele firm mogli sobie na przykład wyeksportować raporty finansowe bezpośrednio do Dropboxa. EFMA w swoim raporcie na temat adopcji chmury jednym tchem wymienia dziewięć banków, które hostują swoje core'owe systemy w chmurach albo korzystają z chmury publicznej – francuski Ditto, holenderski Leaseplan, brytyjskie Monzo, Starling, Tandem, Marcus, Shawbrook, OakNorth, Cheetwood.
Tradycjonaliści grają ostrożniej, przenosząc się do chmury kawałek po kawałku. Wielkie banki, zbudowane na skomplikowanych systemach, mają do wyboru dwie strategie. Strategia, którą żartobliwie nazywam „pali mi się pod nogami", uwzględnia migrację usług, dla których na przykład kończy się wsparcie techniczne dla platformy. Słowem – sposób ich obsługiwania staje się niebezpiecznie przestarzały. Strategia: „muszę być konkurencyjny" wobec challengerów i coraz śmielej poczynających sobie fintechów, wygląda w tym przypadku o wiele rozsądniej, ale też wymaga inwestycji.