Z rynkami finansowymi związany jestem od ponad 20 lat i podczas ostatnich dwóch dekad układania swojego życia w rytm giełdowych fluktuacji wielokrotnie zastanawiałem się nad źródłowym kodem, według którego poruszają się ceny akcji, obligacji, kryptowalut czy też cebulek tulipanów. O ile zjawisko tulipomanii sprzed prawie czterech wieków już nam nie grozi, nad czym może i ubolewają floryści posiadający znaczące zapasy tejże prastarej formy oszczędności, o tyle zasady rządzące ówczesnymi trendami na rynkach towarowych są zbieżne z tym, co można obecnie zaobserwować na rynkach akcji. Zjawisko ekonomiczne mające miejsce w XVII-wiecznej Holandii pozbawione było racjonalności, a przepełnione chciwością – cechą szczególnie znaną pośród homo investorus. Wówczas kupno jednego badyla o urokliwym brzmieniu Viceroy nie służyło stosunkom damsko-męskim, które chcieli poprawić absztyfikanci wolnych stanem piękności czy też mężowie mający za uszami drobne przewinienia, lecz było podyktowane prymitywną chęcią wzbogacenia się. I bynajmniej nie chodziło o to, aby z jednego kwiatka zrobić dziesięć razy więcej, tylko o to, by znaleźć abderytę płacącego dziesięciokrotność pierwotnej ceny. Holendrzy do ułomnych narodów nigdy nie należeli i swój honor do dzisiaj mają, jednakże wówczas nic nie stało na przeszkodzie, aby handlowanie wiatrem traktować jako sposób na pomnażanie majątku. W skrajnych momentach dochodziło do sytuacji, iż przedmiotem transakcji były już nie same cebulki tulipanów, lecz ich przyszłe zasadzenie...
Sprzedawanie dziury w ziemi znane było nie tylko w Niderlandach, ale także i w Polsce, gdzie kilkanaście lat temu przysłowiowy Kowalski w starym mieszkaniu miał już nowe meble, które kupił za kredyt hipoteczny zaciągnięty na nowe M4, którego fundamenty dopiero co zostały naniesione na deskę kreślarską deweloperskiego architekta. O ile dzisiaj banki finansują jedynie 70–80 proc. wartości nieruchomości, o tyle nieco ponad dekadę temu pokrycie wynosiło 110 proc.
Przed krachem z 2007 r. cenione były spółki mające cokolwiek wspólnego z budownictwem mieszkaniowym. Każdy, kto miał trochę działki w aktywach swojej firmy notowanej na GPW, bez względu na profil działalności, potrzebował chwili, aby nakarmić inwestorów świetnymi informacjami (wystarczyło jedynie pochwalić się planowanym projektem zabudowy własnego terenu nowymi blokami) tak cenionymi nad Wisłą. Zdarzyło się nawet, że jedna ze spółek z branży IT, mająca tyle wspólnego z budownictwem, ile bitcoin z papierem, z dnia na dzień zaczęła budować blok w stolicy – a dokładnie chwalić się tym w mediach. To wystarczyło, aby papier notowany na giełdzie zyskał około 1000 proc. w kilkanaście miesięcy.
Wszystkie powyższe przykłady mają kilka wspólnych mianowników, z których nie da się wybrać jednego kluczowego, aczkolwiek są takie, które mają znaczenie nadrzędne. Po pierwsze, za wszystkim zawsze stoi człowiek i nawet przy obecnym stopniu automatyzacji handlu ojcem bota i tak jest jakiś informatyk. Co prawda mówi się, że algorytmy pozbawione są emocji, a tym samym odporne są na strach oraz chciwość, jednakże przykład covidowego domina pokazał, jak szybko może spadać rynek. Element ludzkiego błędu w podejmowaniu decyzji prawdopodobnie stanowi kluczowy element napędzający zmienność na rynkach finansowych, a to znów generuje przyszłe wahania i stanowi podstawę predykcji jutra. Także zmieniające się pokolenia inwestorów wprowadzają cykliczność na rynkach, gdyż chęć popełnienia błędu już popełnionego przez naszych ojców i matki generuje powtarzalność wydarzeń oraz gwarantuje funkcjonowanie analizy technicznej. Historia uczy nas, że z historii człowiek się nic nie nauczył, dlatego też na rynkach finansowych zawsze będą istniały zmienność oraz cykliczność.
Po drugie, o cenach akcji, cebulek tulipanów czy też greckich obligacji decyduje zawsze prawo popytu i podaży. Z jednej strony można się zastanawiać, czy ostatnia aprecjacja akcji jednego z polskich brokerów wynikała z faktu, że w reklamie pojawił się Mourinho i każdy, kto kiedykolwiek kopnął skórzaną gałę i namiętnie śledzi wysoki poziom rozgrywek Ekstraklasy, teraz dodatkowo stanie się aktywnym inwestorem u wspomnianego dostawcy usług maklerskich. Z drugiej – przypisywanie zmienności kursu akcji do gorących wydarzeń medialnych jest zbyt często praktykowane i chociaż jest to proces zrozumiały, gdyż wielu z nas chce znać odpowiedź na pytanie: „dlaczego kurs się zmienia?", to jednak doszukiwanie się konkretnych powodów jest bezcelowe. W myśl jednej z ekonomicznych koncepcji reguły giełdowe dyktowane są przez niewidzialną rękę rynku, i choć wszelkie odciski palców prowadzą do pracowników banków centralnych, to jednak o danej cenie zawsze decyduje relacja popytu i podaży.