Zupełnym przypadkiem uderzyła mnie myśl, że to już 15 lat, odkąd pierwszy raz moja noga przekroczyła próg banku. Coś, co miało być krótką studencką przygodą, zamieniło się w profesję, która daje utrzymanie, ale i całkiem przystępną strawę intelektualną.
15 lat w bankowości to jak trzy dekady gdziekolwiek indziej. Po takim „stażu" wielu sportowców zawiesza swoje sprzęty na kołku i definitywnie żegna się z dyscypliną. A skoro już mowa o sporcie – jesteśmy po słodko-gorzkich eliminacjach na mistrzostwa w Katarze, Polska w fatalnym stylu przegrała z Węgrami. Serce kibica bolało tym bardziej, gdy uświadomiłem sobie, co to będzie za kilka lat, kiedy i Robertowi Lewandowskiemu piłkarze urządzą szpaler na pożegnalnym meczu kadry. Chociaż będzie to pewnie bliżej czterdziestki, bo jego skrupulatność w dbaniu o zdrowie i odżywianie nie ma sobie równych.
To wszystko natchnęło mnie do przemyśleń: a jak właściwie jest z nami, bankowcami. Czy da się tę profesję porównać w jakiś sposób do sportu? Owszem, nie spędzamy godzin na siłowni bądź na sparingach, nie obserwuje nas lekarz 24 godziny na dobę, wreszcie – nie zatrudniamy kucharza albo trenerów personalnych bądź psychologów, którzy nas motywują. Ale czy to oznacza, że możemy się całkowicie zaniedbywać? Może jednak warto poświęcić kilka minut na refleksje?
Jeżeli ktoś naoglądał się „Wilka z Wall Street", to muszę mu zaserwować ostrą odtrutkę – bankowość to nie „sex, drugs and rock & roll", a Warszawa to nie Manhattan ani nie City (które ponoć nigdy nie śpi). Nie będę się jednak wybielał: wcale nie tak dawno lubiłem zarwać towarzysko całą noc i od razu pójść do pracy. Wydawało się, że będzie można tak zawsze. Ciało jednak już nie to samo, odmawia szybkiej regeneracji, bóle pleców trwają zwykle całymi dniami. Człowiek się ustatkowuje, pojawia się dziecko, a wraz z nim – no właśnie, rozmyślania nad własną egzystencją. I pytanie, jak długo może trwać kariera bankowca.
Marzyłem o realizacji modelu japońskiego, gdzie pracownik przepracowuje całe życie w jednej branży (ba, zwykle w jednej korporacji!). Dzisiaj już nie jestem taki pewien, że przyjdzie to łatwo. Jesteśmy sektorem przeregulowanym, zmiany prawa następują wręcz wykładniczo. Stajemy przed realnym wyborem, który akt czytać, a który, niestety, pominąć. Papiery konsultacyjne Komisji Europejskiej na jeden jedyny temat potrafią mieć ponad 100 stron!