Od połowy maja na GPW nie zadebiutowała żadna spółka. Naiwnością byłoby sądzić, że worek z debiutami wkrótce się rozwiąże. Aż 15 postępowań w sprawie zatwierdzenia prospektu jest zawieszonych. Czynnych jest tylko siedem.
Potrzebne megaoferty
– Po tym jak w I półroczu na rynku głównym zadebiutowała tylko jedna nowa spółka (w pozostałych przypadkach nastąpiło przejście z NewConnect – red.), wydaje się, że gorzej być nie może. Wzrost notowań średnich i małych spółek na przestrzeni ostatnich miesięcy powinien teoretycznie poprawić nieco postrzeganie rynku przez potencjalnych debiutantów. Pytanie, czy to wystarczy – zastanawia się Krzysztof Pado, dyrektor działu analiz DM BDM. Dodaje, że na razie nie widać zapowiedzi większych debiutów.
W tym duchu wypowiadają się też przedstawiciele biur maklerskich związanych z rynkiem pierwotnym. Ich zdaniem w pierwszej kolejności powinny ruszyć oferty spółek już notowanych. Natomiast do „odblokowania" rynku IPO potrzebne są duże transakcje, jak Allegro czy Żabka, które przyciągnęłyby zagranicznych klientów. Dobrą wiadomością są głosy, że ze strony funduszy widać pewne zainteresowanie nowymi podmiotami.
Paradoks demontażu OFE
W segmencie małych i średnich spółek wyceny ciągle wydają się być bardziej atrakcyjne dla inwestorów strategicznych planujących zdjąć firmy z giełdy niż dla właścicieli chcących przeprowadzić IPO.
– Są natomiast wyjątki, jak na przykład sektor gier, innowacyjnych spółek technologicznych czy biotechnologii, które ostatnio są bardziej popularne wśród inwestorów i być może tam pojawią się jakieś transakcje na rynku IPO – mówi Dominik Niszcz, analityk Raiffeisena.