Tylko do końca przyszłego tygodnia platformy equity crowdfundingowe (tzw. crowdfunding udziałowy lub crowdinvesting) mają czas na spełnienie wymogów nowej ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, która weszła w życie rok temu. Znowelizowane przepisy nałożyły na firmy specjalizujące się w zbiórkach finansowania, głównie dla startupów i innowacyjnych projektów w zamian za udziały, obowiązek uzyskania zezwolenia. Z opublikowanej z końcem marca interpretacji Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że termin na złożenie wniosku w tej sprawie mija 21 kwietnia br.
Makler zrobi zbiórkę online
Przedstawiciele branży nie ukrywają, że obawiają się, iż owe regulacje zahamują rozwój raczkującego w naszym kraju rynku crowdfundingu. Zgodnie z ustawą crowdfunding udziałowy i oferowanie instrumentów finansowych rozumiane jest bowiem jako usługa świadczona na rzecz emitenta lub sprzedającego – w konsekwencji prezentowanie lub promowanie informacji o sprzedaży akcji, warunkach ich nabycia, a także pośredniczenie w zbywaniu traktowane jest jako usługa maklerska i wymaga zezwolenia.
Z naszych informacji wynika, że wciąż spora część wiodących podmiotów działających w tej branży jeszcze nie wystąpiła o nie. A to może skutkować tym, że po 21 kwietnia będą musiały wstrzymać swoje oferty. Arkadiusz Regiec, prezes platformy Beesfund, jednak uspokaja.
– Działamy dalej. Zgodnie ze stanowiskiem KNF możemy to robić, o ile złożymy wniosek o biuro maklerskie. A złożymy – zapewnia nas Regiec.
Jak podkreśla, każda platforma, która złoży wniosek na czas, będzie mogła dalej prowadzić działalność. – Problem mają podmioty, które będą chciały to robić, ale dotąd nie prowadziły takiej działalności. One muszą się wstrzymać do momentu uzyskania licencji – wyjaśnia szef Bessfund. I dodaje, że KNF w pewnym sensie „zabetonował" rynek.