Drugi tydzień lipca na warszawskiej giełdzie upłynął pod znakiem konsolidacji WIG20 i mWIG40 oraz lekkich spadków sWIG80. Patrząc jednak przez pryzmat całego szerokiego rynku, nie da się ukryć, że dominującą stroną wciąż są niedźwiedzie. Świadczą o tym chociażby publikowane przeze mnie na Twitterze statystyki. Zarówno w kategoriach rocznych ekstremów cenowych czy wybić z kanałów cenowych niestety wciąż przeważają negatywne sygnały. Dla przykładu – tylko w piątek 14 spółek wyznaczyło co najmniej roczne minimum notowań, a analogiczne maksimum wyznaczyły zaledwie dwie firmy, w czwartek 27 spółek wybiło się dołem z krótkoterminowego progu zmienności ATR(5), a 18 górą, z kolei w środę 11 spółek wybiła się w dół poniżej 55-sesyjne minimum, a cztery pokonały analogiczne maksimum. Aby wyłapać techniczną perełkę na GPW, trzeba naprawdę coraz więcej wysiłku. Niestety, na wykresach indeksów też trudno znaleźć optymistyczne wskazówki.
Indeks WIG20 wzrósł w minionym tygodniu o 0,2 proc. i nie wydostał się z krótkoterminowej konsolidacji: 2200–2150 pkt. Na ten moment trwający marazm wygląda raczej jak przystanek w bessie niż przygotowanie gruntu pod odbicie. Podobnie jest z mWIG40, który konsolidował się tuż poniżej 4250 pkt i pozostaje w bardzo bliskim dystansie do dołka trendu spadkowego. Wskaźnik maluchów po raz kolejny potwierdził, że jest najsłabszym ogniwem naszego parkietu. Jego notowania spadły w ciągu pięciu dni o 1 proc. i zbliżają się do aktualnego dołka bessy, czyli 12 510 pkt.
Patrząc na wykresy nieco szerzej, a konkretnie od początku miesiąca, też trudno o optymizm. W końcu lipiec to wraz ze styczniem najlepszy statystycznie miesiąc dla naszego rynku akcji. Tymczasem WIG20 jest na razie 1 proc. na plusie, mWIG40 0,2 proc. na minusie, a sWIG80 1 proc. na minusie. Do zagranicy, zwłaszcza tej zza oceanu, sporo nam brakuje. S&P 500 wzrósł od początku miesiąca o 3 proc., a brazylijska Bovespa nawet o 4,5 proc. Warto zwrócić uwagę na wykres tego pierwszego indeksu. Jego notowania zaatakowały opór 2800 pkt, który skutecznie blokował byki w lutym, marcu i czerwcu. Jego przebicie otwiera drogę na historyczny szczyt.
Na rozwiniętych rynkach europejskich też było ostatnio lepiej niż u nas – DAX i CAC40 zyskały po 1,9 proc. i obu indeksom bliżej do szczytu niż do dołka. Pocieszające w jakimś sensie może być to, że węgierski BUX spadł w minionym tygodniu o 1,9 proc., co oznacza, że w naszym regionalnym koszyku Warszawa wcale najsłabsza nie była. Na koniec zwróciłbym jednak uwagę na jeszcze jedną niepokojącą kwestię, a mianowicie obroty. Na czterech sesjach minionego tygodnia nie przekroczyły nawet 600 mln zł. Wprawdzie trwają wakacje, ale bez kapitału trudno będzie o wiarygodne zwyżki.