Pogłębia się zapaść w niemieckim przemyśle, teraz dołączyły do tego usługi, zmierzamy w stronę recesji – takie nagłówki czytamy ostatnio. Niemcy to dla was ważny kierunek ekspansji, z nimi powiązana jest i nasza gospodarka. Jeśli jednak zajrzymy do sprawozdania półrocznego MLP Group, w liście do akcjonariuszy zawarł pan raczej optymistyczne rozważania na temat możliwego rozwoju sytuacji. Jak ocenia pan otoczenie?
Sytuacja na rynku niemieckim wygląda dość dobrze, zasoby magazynowe w tym roku urosną o 6–7 mln mkw. Oczywiście, duże koncerny, szczególnie samochodowe czy chemiczne, mają problemy. Nie da się ukryć, że tamtejszy przemysł chemiczny bazował na tanim gazie. Jeżeli popatrzymy na dane makro, to zmierzamy pewnie w stronę lekkiej recesji, na pewno spowolnienia gospodarczego – ale my nie jesteśmy inwestorem makro, trzeba patrzeć na nasze konkretne projekty w konkretnych miejscach. Ostatnio dokupiliśmy działkę pod Berlinem koło zakładu Tesli, która zamierza wybudować tam następną gigantyczną fabrykę akumulatorów i nasz park magazynowy będzie najbliżej zlokalizowanym. Jest też coraz więcej średnich firm, które są zainteresowane najmem. Spowolnienie gospodarcze to dla nas możliwość kupna dobrych działek.
Polski rynek też odczuwa spowolnienie, widzimy spowolnienie w gospodarce, popyt na nowe magazyny jest 20 proc. mniejszy rok do roku, ale podaż nowych projektów jest o 40–50 proc. mniejsza, więc znowu: rynek wygląda gorzej, ale dla nas ta sytuacja jest bardzo dobra i uważam, że ten rok oraz następne lata będą dla nas rekordowe. Gorzej mają tzw. fliperzy, inwestorzy, którzy budowali magazyny za nie swoje pieniądze, żeby je szybko sprzedać.
Jeden z analityków ostatnio mi zarzucił, że ciągle mówię pozytywnie, ale także w aspekcie najemców sytuacja jest dla nas pozytywna. Zawsze skupialiśmy się na lekkiej produkcji i dziś 80–90 proc. najemców to klienci związani z tą gałęzią. Przenoszenie produkcji z Azji do Europy to bardzo duże źródło popytu.