Tylko w lipcu wartość indeksu WIG-budownictwo wzrosła o 14 proc., przebijając 6 tys. pkt – poziom niewidziany od 2008 r. Mówi się, że giełda dyskontuje przyszłość – czy faktycznie na perspektywy budownictwa należy patrzyć z takim entuzjazmem? W ostatnim czasie słychać raczej o wyzwaniach.
Wysoka fala bankructw
– I połowa 2023 r. minęła sektorowi budownictwa pod znakiem wyraźnego spowolnienia. Najtrudniejsza sytuacja jest w budownictwie mieszkaniowym, deweloperzy wciąż wstrzymują się z uruchamianiem inwestycji i czekają na poprawę parametrów makroekonomicznych, która utrwali nową falę popytu na mieszkania – przyznaje Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Według danych GUS w I połowie br. produkcja budowlano-montażowa była wyższa rok do roku o 3,8 proc. O ile budownictwo infrastrukturalne i specjalistyczne wzrosło o odpowiednio 10,8 i 6,6 proc., o tyle budownictwo kubaturowe skurczyło się o 5,3 proc.
– Budownictwo „ciągną” obecnie inwestycje publiczne w ramach kontraktów pozyskanych przez firmy jeszcze w latach 2019–2022. Relatywnie dobre tempo inwestycji utrzymuje się w segmencie drogowym i samorządowym, które są realizowane głównie ze środków krajowych. W zdecydowanie trudniejszym położeniu znajdują się finansowane w przeważającej mierze ze środków unijnych inwestycje w segmencie kolejowym i energetycznym, w których firmy boleśnie odczuwają niedostatek nowych kontraktów – mówi Kaźmierczak. – Zmieni się to dopiero po 2023 r., wraz z napływem funduszy z budżetu UE na lata 2021–2027. Brak środków z KPO próbuje rekompensować PFR ze swoim mechanizmem prefinansowania, ale jest on spóźniony i nie stanowi oczekiwanego przełomu – dodaje.
Ekspert zwraca uwagę, że konsekwencją dekoniunktury w budownictwie jest skokowy wzrost liczby niewypłacalności firm budowlanych, głównie tych mniejszych i związanych z rynkiem mieszkaniowym. W I połowie br. upadło lub wszczęło restrukturyzację więcej firm niż w całym 2022 r. (331 wobec 280!)