Jeśli chodzi o budownictwo, o niczym głośniej się nie mówi, jak o rosnących kosztach wykonawstwa i konieczności waloryzacji, indeksacji cen w kontraktach. Portfel zamówień Mirbudu na koniec marca wynosił 5,5 mld zł i w dużym stopniu składał się ze zleceń drogowych. W 2021 r. to one pociągnęły za sobą skokowy wzrost przychodów grupy, co więcej, utrzymaliście 9-proc. rentowność brutto ze sprzedaży, choć wówczas branży dała się we znaki podwyżka kosztów. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę mamy kolejną falę podwyżek cen materiałów. Jak ocenia pan perspektywy, czy potrzebna jest specustawa?
Wyniki za 2021 r. pokazują, że poradziliśmy sobie z problemami i na pewno wpływ miało to, że część kontraktów ma klauzule waloryzacyjne, ponadto, optymalizowaliśmy rozwiązania projektowe.
Dziś wszyscy bardziej martwią się o przyszłość, o możliwość realizacji obecnych projektów. Odbyło się bardzo dużo spotkań z Ministerstwem Infrastruktury, z GDDKiA, z poszczególnymi publicznymi inwestorami – każdy niby rozumie, z jakimi problemami się dzisiaj zderzamy, ale brak jest konstruktywnych działań, które by to rozwiązały. Brak jest pewnej odwagi politycznej. Jest raczej wyczekiwanie, że problem sam się rozwiąże przez to, że ceny wrócą do poziomu z zeszłego roku, w co osobiście wątpię.
Skupiamy się na rozmowach z zamawiającymi na temat dodatkowej waloryzacji, liczymy się z obniżeniem marż kontraktów, ale sytuacja nie jest aż tak dramatyczna, jak się to nieraz przedstawia. Nie jest tak, jak przy inwestycjach na potrzeby Euro 2012, kiedy podobne problemy mogły zagrażać stabilności przedsiębiorstw. Dziś może to po prostu pogorszyć rentowność.