Wiele wskazuje na to, że miniony kwartał dla Inter Cars był rekordowy. Jak podała spółka, przychody na poziomie jednostkowym w minionym okresie sięgnęły 486 mln zł i były o blisko 25 proc. wyższe niż w IV kwartale 2008 r., gdy były najwyższe w historii. Jak sytuacja wyglądała na poziomie grupy? Zdaniem ankietowanych przez „Parkiet” analityków, równie obiecująco. Konsensus mówi o ponad 566 mln zł przychodów, 38 mln zł zysku operacyjnego i 24 mln zł zysku netto.
[srodtytul]Pomógł słaby złoty, nie zaszkodzi silniejszy[/srodtytul]
Wzrostowi przychodów sprzyjał słaby złoty. Znaczna część asortymentu z oferty dystrybutora pochodzi z importu lub jego zakup rozliczany jest w walutach obcych, głównie w euro. Zwyżka kursu euro automatycznie przełożyła się więc na wzrost cen towarów. Dzięki utrzymaniu marż na cenach produktów w euro, zyski wyrażane w złotych wzrosły.
II kwartał przyniósł stabilizację kursu złotego, a następnie jego zauważalne umocnienie pod koniec okresu (wzrost o 9 proc. względem dolara i 2 proc. aprecjacja w parze z euro, w porównaniu z końcem I kwartału 2009 r.). Zarząd Inter Carsu uważa, że powinien on na tym skorzystać. – Na rynku nie ma presji na obniżkę cen. Choć koszty zakupu towaru spadają, udało się nam utrzymać stare stawki – tłumaczy Piotr Kraska, członek zarządu, odpowiedzialny za jej finanse. Jeżeli sytuacja się nie zmieni do końca III kwartału, rentowność może jeszcze się poprawić.
Co zapobiegło wybuchowi wojny cenowej, którą dało się zaobserwować w czasach, gdy złoty zyskiwał na wartości? – Domyślamy się, że odpowiada za to sytuacja na rynku bankowym, ograniczająca możliwości naszych konkurentów co do finansowania działalności z kredytów. Mniejsza dostępność towarów skutecznie ogranicza zapędy do rozpoczęcia cenowej ofensywy – mówi Kraska.