Tym samym nie zamierza przejmować żadnych firm ani budować kolejnych fabryk. – W przyszłym roku naszym podstawowym celem będzie poprawa efektywności produkcji w grupie kapitałowej. Chcemy ograniczać koszty i zwiększyć o kilka procent wolumen sprzedawanych wyrobów, ale na bazie już posiadanych zakładów – mówi Mariusz Gromek, przewodniczący rady nadzorczej Barlinka.

Producent m.in. desek podłogowych i peletu będzie też rozbudowywał sieć sprzedaży. Nie ma jednak mowy o wchodzeniu na nowe rynki, a o intensyfikację działań w krajach, gdzie Barlinek jest już jest obecny. Ponadto zarząd planuje stopniowo zmniejszać wartość zaciągniętych kredytów. W tym roku zamierza ograniczyć dług o kilka, a w kolejnym o kilkanaście procent. Na koniec czerwca wartość kredytów długoterminowych grupy Barlinek wynosiła 328 mln zł, a krótkoterminowych – 321 mln zł. Około połowy z nich firma uzyskała w walutach obcych.

W III kwartale grupa zanotowała zdecydowanie wyższe przychody, niż w tym samym okresie 2008 r. Równie dobrze zapowiada się ostatni kwartał. – Obecnie wszystkie nasze zakłady, zarówno krajowe, jak i zagraniczne, pracują na pełnych mocach. Poza Polską pierwsze oznaki wzrostu popytu widzimy w krajach skandynawskich oraz w Wielkiej Brytanii i Francji – twierdzi Gromek.

Obecnie około 80 proc. podstawowego produktu grupy, czyli deski barlineckiej, trafia na eksport, z czego 3/4 do krajów UE. Z tego względu kurs euro ma duży wpływ na końcowy wynik Barlinka. W ocenie zarządu obecny kurs złotego do euro korzystnie wpływa na kondycję grupy. Jeszcze lepsze efekty daje działalność na Ukrainie. Ze względu na osłabienie ukraińskiej hrywny koszty produkcji są tam o około 20 niższe niż w Polsce. Mimo to szef rady nadzorczej nie chce mówić, czy grupie udało się w III kwartale wyjść na plus. Jeszcze mniej skłonny jest mówić o wyniku netto na koniec roku. Według analityków Barlinek będzie miał stratę. Po I półroczu na poziomie skonsolidowanym wyniosła ona 16 mln zł.