Krośnieńskie Huty Szkła są w stosunkowo dobrej kondycji finansowej jak na spółkę, która znajduje się w upadłości likwidacyjnej. Firma od kilku miesięcy pracuje na pełnych mocach. W efekcie jej przychody w niektórych miesiącach przekraczały 16–17 mln zł.
– Popyt na nasze wyroby jest większy, niż pierwotnie oczekiwaliśmy, ale co najważniejsze osiągamy zyski. Od dnia ogłoszenia upadłości, czyli od 27 marca, do końca 2009 roku mieliśmy dodatni wynik netto – mówi Marek Leszczak, syndyk Krosna. Dla porównania od początku ubiegłego roku do dnia ogłoszenia upadłości spółka wykazała około 32 mln zł straty netto. Firma zwiększyła też zatrudnienie. Latem załoga liczyła 1,9 tys. osób. Teraz pracuje 2,3 tys. osób.
[srodtytul]Różne plany[/srodtytul]
W grudniu w Krośnie powołano radę wierzycieli, w skład której weszli przedstawiciele banków, PGNiG, Gwarantowanego Funduszu Świadczeń Pracowniczych oraz zakładów energetycznych. Ich głos będzie istotny zwłaszcza przy podejmowaniu przez syndyka decyzji o wyprzedaży majątku, ale nie tylko. Zarząd Krosna chce zawrzeć z wierzycielami układ, który pozwoli wstrzymać likwidację. – Mamy profesjonalnie przygotowany plan naprawczy przez menedżerów z branży szklarskiej. Chcemy też zainwestować w firmę około 30 mln zł, ale do tego potrzebujemy więcej informacji od syndyka na temat kondycji spółki, których na razie nie mamy – mówi Stefan Maciejewski, prezes Krosna.
[srodtytul]Konieczna likwidacja[/srodtytul]