W listopadzie produkcja budowlano-montażowa w Polsce była niższa o 4,7 proc. rok do roku i 0,4 proc. miesiąc do miesiąca. Licząc za 11 miesięcy, wartość była wyższa rok do roku o 2,8 proc., jednak w analogicznym okresie ubiegłego roku notowany był wzrost rzędu blisko 20 proc.
Inwestycyjna hossa przełożyła się na wyższe przychody przedsiębiorstw, ale nie poszły za tym zarobki. Wzrost cen materiałów i kosztów wykonawstwa w mniejszym lub większym stopniu wpłynął na rentowność.
Poluzowana dyscyplina
– Sytuacja największych firm budowlanych w Polsce stabilizuje się – ocenia Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor, instytucji analizującej zadłużenie branży. – Przedsiębiorstwa mają w portfelach coraz mniej nierentownych kontraktów sprzed lat. Poprawia się zyskowność, a to powinno wpływać na polepszenie jakości rozliczeń z partnerami biznesowymi, wśród których gros stanowią inne firmy budowlane – mówi.
Jego zdaniem, spadek poziomu inwestycji budowlanych będzie jednak działać na niekorzyść branży. – Zmianę na początku bardziej odczują średnie i małe firmy. Mniej zleceń już zresztą przekłada się na wzrost konkurencji i większą rywalizację – ocenia Grzelczak. – Jak zaobserwowaliśmy już w II połowie 2019 r., w takich warunkach terminowość wzajemnych rozliczeń obniża się, zleceniodawcy nie są bowiem zdeterminowani tak, jak wcześniej, by utrzymywać poprawne relacje z podwykonawcami – zaznacza. Z kolei ci, jeśli nie otrzymują należności, też nie są w stanie płacić zobowiązań.