Przez pięć lat mówiliśmy, że mamy najniższe stopy procentowe w historii. Niewielu spodziewało się, że będziemy mieli jeszcze niższe. Podstawowa stopa NBP od marca 2015 r. wynosiła 1,5 proc., a teraz spadła w niecały miesiąc do zaledwie 0,5 proc. Wcześniej, gdy przyśpieszała kilka miesięcy temu inflacja, oczekiwano raczej podwyżek stóp.
Jeszcze głębsze realne straty na lokatach
Jednak cięcie stało się konieczne ze względu na problemy gospodarcze spowodowane pandemią koronawirusa. Obniżka stóp to zła wiadomość dla osób posiadających oszczędności. Oprocentowanie lokat spadanie bowiem niemal do zera. - Dla przykładu w Santanderze już wynosi zaledwie 0,01 proc., czyli wpłacając 10 000 zł na rok otrzymamy zaledwie 81 groszy odsetek. Średnie oprocentowanie na całym rynku obniży się zapewne do ok. 0,2 pkt proc. z 1,2 proc. w lutym. Kwota odsetek jaką można uzyskać na przeciętnej rocznej lokacie na kwotę 10 000 zł wyniesie więc 16 zł. Dla porównania, zakładając taką samą lokatę w lutym można było uzyskać 97 zł, a 2012 r. nawet 400 zł – mówi Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.
Przy inflacji sięgającej 4 proc. (w najbliższych miesiącach będzie jednak prawdopodobnie hamować) i podatku od zysków kapitałowych realne oprocentowanie lokat staje się coraz bardziej ujemne i sięgnie około -3-3,5 proc. (w zależności od tempa inflacji).
Oczywiście wciąż pojawiają się promocyjne oferty lokat i kont oszczędnościowych, na których można uzyskać 2-3 proc. w skali roku. Są to jednak wyjątki. Dotyczą zwykle krótkiego okresu (np. tylko na trzy miesiące) po którym dostępne jest już standardowe oprocentowanie. Często są one dostępne wyłączenie dla nowych klientów. Poza tym nie można wykluczyć, że za chwilę spadną stawki także dla tego typu ofert promocyjnych. - Wiele wskazuje więc na to, że Polacy masowo zaczną rezygnować z lokat. Oszczędności będą trzymać głównie na nieoprocentowanych kontach i w gotówce. Popularnością mogą też cieszyć się obligacje skarbowe z oprocentowaniem gwarantującym pokonanie inflacji – mówi Sadowski.