Po wprowadzeniu podatku bankowego na początku 2016 r. spodziewano się, że banki będące przecież instytucjami komercyjnymi, nastawionymi na zysk i skupiającymi się na dostarczeniu wysokich zwrotów z kapitału swoim akcjonariuszom będą próbowały przerzucić przynajmniej częściowo nową daninę na klientów w postaci wyższych marż czy opłat i prowizji.
Lokaty za zero już są, opłaty na horyzoncie
Jednak było to trudne z powodu wysokiej konkurencji między bankami i czujności Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale klienci zapłacili w inny sposób: dzięki dużej i rosnącej płynności banki zaczęły ciąć oprocentowanie depozytów. Miało to jednocześnie inny korzystny dla banków efekt: klienci, widząc słabe stawki lokat, coraz częściej przestawali zawracać sobie nimi głowę i pozostawiali pieniądze na rachunkach bieżących (czyli głównie nieoprocentowanych rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych) i udział takich środków w depozytach gospodarstw domowych wzrósł do rekordowych około 66 proc. To spowodowało, że mimo stałych stóp procentowych banki powoli, ale systematycznie poprawiały marżę odsetkową dzięki obniżaniu kosztów finansowania. Jak będzie teraz, po cięciu stóp procentowych?
Rada Polityki Pieniężnej obcięła ostatnio stopę referencyjną łącznie o 100 pkt baz., do 50 pkt baz. Historia pokazuje, że w przypadku depozytów terminowych spadek stóp był w całości przekładany na klientów, natomiast w przypadku bieżących w połowie. Jednak teraz jest to tym trudniejsze, że w największych bankach produkty depozytowe oprocentowane są tylko na 40–50 pkt baz., a stopy zostały ścięte o 100 pkt baz. Próbując bronić marży i wyniku odsetkowego, banki muszą więc zapomnieć o przełożeniu całego cięcia na klientów (średni koszt finansowania depozytami sektora to tylko niecałe 80 pkt baz.). Rewizja cenników już się dzieje, na przykład w Santanderze oprocentowanie lokat wynosi zaledwie 0,01 proc., czyli wpłacając 10 tys. zł na rok otrzymamy zaledwie 81 gr odsetek. – Średnie oprocentowanie na całym rynku obniży się zapewne do ok. 0,2 proc. z 1,2 proc. w lutym. Kwota odsetek, jaką można uzyskać na przeciętnej rocznej lokacie na kwotę 10 000 zł, wyniesie więc 16 zł. Dla porównania, zakładając taką samą lokatę w lutym można było uzyskać 97 zł, a 2012 r. nawet 400 zł – przypomina Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera. Wciąż pojawiają się promocyjne oferty lokat i kont oszczędnościowych, na których można uzyskać 2–3 proc. rocznie, ale to wyjątki i to obarczone dodatkowymi warunkami, często dostępne są tylko na parę miesięcy, pewnie i tu dojdzie do cięć. Płynność banków jest bardzo dobra i zerowe lokaty stają się już faktem, a nawet jeśli będą oprocentowane, to dosłownie symbolicznie. Klienci będą więc trzymać pieniądze na ROR-ach, co pomoże bankom obniżyć koszt finansowania.
Ale czy należy spodziewać się ujemnego nominalnego oprocentowania depozytów? – W przypadku osób fizycznych w tym roku nie widzę takiej możliwości, być może nawet w przyszłości będzie to niemożliwe. Szczególnie jeśli chodzi o drobnych ciułaczy. Ujemne oprocentowanie może być niemożliwe do wprowadzenia ze względu na UOKiK, raczej nie zaakceptowałby takiego stanu rzeczy – mówi jeden z bankowców chcący zachować anonimowość. Dodaje jednak, że banki mogą zastosować inny mechanizm chroniący rentowność wyniku z odsetek, najważniejszego źródła ich przychodów. – Wyobrażam sobie, że dla bogatszych klientów indywidualnych, na przykład mających ponad 1 mln zł oszczędności, wprowadzane byłyby opłaty za utrzymywanie tych pieniędzy. O takiej możliwości mówił Commerzbank jesienią ubiegłego roku w swojej strategii. Takie rozwiązanie prawdopodobnie w sprawozdaniach finansowych widoczne byłoby jako pomniejszenie kosztu odsetkowego, czyli mogłoby mieć podobny skutek jak cięcie lokat – dodaje nasz rozmówca. To spowodowałoby, że bariera, jaką jest zero w zakresie oprocentowania depozytów, przestałaby istnieć i ograniczać banki.
Podobne rozwiązania wprowadziły już polskie banki w zakresie depozytów firm. W grudniu m.in. Pekao, mBank i ING BSK wprowadziły opłaty od depozytów wartych ponad 20 mln zł rzędu 0,15–0,30 pkt baz., co skutkowało zmniejszeniem w takim stopniu realnego oprocentowania lokaty. To sporo, bo w grudniu średnie oprocentowanie lokat firm spadło od listopada o 0,17 pkt proc. do 0,88 proc. Wtedy był to głównie efekt metodologii obliczenia składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny i w poprzednich miesiącach nie było takich opłat dla firm, ale teraz, po cięciu stóp, mogą się pojawić nawet poza grudniem (poza tym standardowo walutowe depozyty firm objęte są opłatami). – Analogiczne rozwiązanie można zastosować w detalu. Nie wszędzie, początkowo stopniowo i głównie bogatszym klientom. Opłaty za duże depozyty firm i klientów indywidualnych mogą w bardzo dużym stopniu zneutralizować wpływ cięcia stóp, ale nie całość – dodaje bankowiec.