Jakie konsekwencje bankom przyniosą niskie stopy procentowe i obecna kryzysowa sytuacja?
Pierwszym trendem w wynikach będzie wzrost kosztów ryzyka, banki będą musiały popracować też nad wzrostem wyniku z opłat i prowizji w obliczu spadku wyniku z odsetek, szczególnie biorąc pod uwagę dodatkową presję na ten drugi rezultat z powodu słabnącej akcji kredytowej. Dojść może też do przyśpieszenia rewolucji technologicznej w bankach. Sektorowi będzie jednak trudno mocno obniżyć wskaźnik kosztów do dochodów, zejście poniżej 50 proc. będzie problematyczne zważywszy na duży udział kosztów regulacyjnych. Może się okazać, że obecne warunki jeszcze przyśpieszą dość intensywną w ostatnich latach konsolidację sektora, będzie próba szukania synergii kosztowych dzięki fuzjom. Mniejsze banki będą mogły w najbliższych latach notować straty i ich zagraniczni właściciele mogą decydować się na wyjście z polskiego rynku łamiąc dogmat, że banków znad Wisły nie sprzedaje się poniżej wartości księgowej. Może zwiększyć się polaryzacja sektora bankowego – będzie kilka największych banków i mniejsze wyspecjalizowane banki np. samochodowe czy private-banking.
Jak wasze TFI poradziło sobie w ostatnich tygodniach?
Zajmujemy się głównie zarządzaniem aktywami w funduszach zamkniętych i działamy od początku głównie na zagranicznych rynkach akcji i obligacji, co okazało się trafną decyzją. Nadal będziemy skupiać się na rynku amerykańskim i zachodnioeuropejskim, ale w zakresie sektorowym dokonujemy zmiany alokacji z branż tradycyjnych do bardziej nowoczesnych, skupiamy się na dużych spółkach technologicznych. Mamy też w portfelu dające pewną stabilność duże zagraniczne spółki konsumenckie. Z kolei w kontekście przyszłego ryzyka inflacyjnego po słabszych latach może dojść do poprawy sytuacji spółek surowcowych.
Jak ocenia pan wyceny spółek technologicznych? Nasdaq niebawem może wrócić do poziomu sprzed pandemii.
S&P 500 odrobił już większość pandemicznych strat, Nasdaq jest jeszcze mocniejszy ale bardziej przemysłowy DowJones stracił 8 proc. Nasdaq może wydawać się drogi biorąc pod uwagę C/Z rzędu 30-35 na ten rok, w którym sporo spółek pokaże słabsze wyniki. Jednak prognozy znormalizowanego wyniku na lata 2021-2022 wskaźnik ten sięga 20-25. To i tak może się wydawać dużo, ale Nasdaq w ostatnich latach tak był notowany i nie jest to nowość. Jest też duża polaryzacja, rynek szuka spółek wzrostowych i zyskują spółki typu growth względem firm typu value, szczególnie że te drugie musiały często zawiesić dywidendy. Mam wrażenie, że na świecie mamy do czynienia ze strachem nieposiadania akcji. Inwestorzy przekonują się, że przez następne 5-10 lat stopy procentowe będą realnie ujemne na lokatach, obligacje skarbowe dadzą zarobić do 1 proc. i skończy się zarobek na bezpiecznych instrumentach. Inwestorzy szukają aktywów dających stopę dywidendy tylko 1-2 proc., ale dają szansę na wzrost przeciwnie do lokat czy obligacji skarbowych, które nie chronią nawet przed inflacją. W związku z pandemią mamy trochę podobną sytuację do tej z lat 70. w USA i na świecie, gdzie czynnik podażowy – wtedy ropa – wywindował inflację. Teraz tak szybkiego wzrostu cen się nie spodziewam, ale wtedy po dwóch słabszych latach dla rynku akcji następna dekada przyniosła wzrost ponad 2,5 razy (łącznie z dywidendami), co pokazało jak dobrze akcje chronią przed inflacją. Inwestorzy zaczynają dostrzegać, że bezpieczny instrument dający zerowy zarobek to jest problem.