O wpływie pandemii na odpisy kredytowe banków dyskutowali przedstawiciele banków podczas konferencji „Zarządzanie ryzykiem i kapitałem w bankach" w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego. W 2020 r. odpisy w polskim sektorze bankowym urosły o 30 proc., do 11,8 mld zł. To mniej niż obawiano się na początku pandemii, gdy mówiono nawet o podwojeniu odpisów, ale zdaniem bankowców ryzyko kredytowe nadal jest dużym problemem sektora.
- Banki dokonały najwięcej odpisów w pierwszym i drugim kwartale ubiegłego roku. Te dane dotyczą zarówno Polski, jak i całej Europy. W III kwartale sytuacja ustabilizowała się – mówi Przemysław Szczygielski, partner, lider sektora finansowego w Polsce, Deloitte. Dodaje, że polskie banki w nieco mniejszym stopniu dokonywały odpisów ze względu na ryzyko kredytowe, niż największe banki w Europie. Uzasadnieniem takiego podejścia był lepszy od krajów Europy Zachodniej stan polskiej gospodarki.
To, że najwięcej odpisów dokonano w I półroczu miało źródło przede wszystkim w niepewnej sytuacji gospodarczej.– Były to rezerwy wynikające z analizy przewidywanych danych makroekonomicznych, aniżeli z rzeczywistych problemów klientów. Główne wskaźniki czyli spadek PKB i poziom bezrobocia, z jednej strony były wtedy pesymistyczne, a z drugiej bardzo różniły się od siebie – mówi Barbara Sobala, wiceprezes zarządu Banku Handlowego. Niektóre banki pod koniec 2020 r. nawet rozwiązały część pandemicznych rezerw.
Zdaniem uczestników debaty, kredytodawcy nie obawiają się problemów ze spłacaniem kredytów przez klientów indywidualnych, ale przez korporacyjnych, którzy przez ostatnie miesiące korzystali z pomocy rządowej, a także moratoriów kredytowych. – Dopiero, gdy ta pomoc się skończy, będzie można ocenić prawdziwą skalę problemów z regulowaniem spłaty kredytów przez polskie firmy. Są oczywiście branże, które są beneficjentami ostatnich miesięcy, jak chociażby e-commerce czy magazyny. Po drugiej stronie znajduje się inna część branży nieruchomości komercyjnych, na przykład hotele, galerie handlowe czy biura. I to one mogą mieć problem z uregulowaniem swoich należności kredytowych, szczególnie, gdy nie będą już objęte pomocą z Tarczy PFR – mówi Marek Lusztyn, wiceprezes mBanku.
Część z nich, na skutek braku przychodów i kurczących się oszczędności, może mieć problemy z płynnością finansową. – Dlatego należy dokładnie przeanalizować to, kto i jakiej pomocy potrzebuje. Nawet w obrębie jednego sektora, sytuacja potrafi się różnić. Dziś widzimy jednak, że to w handlu i usługach istnieje największe niebezpieczeństwo problemów ze spłatą kredytów – wyjaśnia Mariusz Cholewa, prezes Biura Informacji Kredytowej.