W październiku i listopadzie Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopę referencyjną łącznie o 1,15 pkt proc., do 1,25 proc. Gdyby na tym się skończyło, co jest raczej mało prawdopodobne, zyski banków i tak znacznie by wzrosły.
Zyski pójdą skokowo w górę
– Wpływ podwyżek stóp procentowych na banki jest wieloraki. Spadają wtedy ceny obligacji skarbowych, co może uderzać w kapitały, wyższe stopy mogą też hamować tempo wzrostu popytu na kredyt i pogorszyć spłacalność kredytów. Jednak najpoważniejszy czynnik dla banków to pozytywny wpływ na wynik odsetkowy, który stanowi 70 proc. ich przychodów – mówi Marcin Czaplicki, ekonomista PKO BP.
Sektor ma kredyty złotowe warte 1,1 bln zł (średnio oprocentowane 3,22 proc.) i 1,57 bln zł depozytów złotowych (oprocentowanie 0,06 proc.). W uproszczonym rachunku, zakładając dostosowanie cen kredytów (co może zająć trzy–sześć miesięcy), wynik odsetkowy sektora w pierwszym roku pełnego wpływu wyższych stóp mógłby wzrosnąć o 6,6 mld zł wobec scenariusza, w którym podwyżek by nie było, a pozostałe czynniki pozostałyby niezmienne. Zysk netto urósłby zatem o 5,3 mld zł (dla porównania w tym roku sektor może zarobić 13 mld zł). To przy założeniu, że podwyżka stóp w pełnym wymiarze przełożyłaby się na wzrost dochodowości aktywów odsetkowych, ale na koszt finansowania depozytami wpłynęłaby w mniejszym stopniu, bo w jednej trzeciej. Gdyby banki „oddały" połowę już dokonanego wzrostu stawki referencyjnej deponentom, wynik odsetkowy urósłby mniej, o 3,6 mld zł (a zysk netto o 2,9 mld zł). Czy zatem duża nadpłynność banków (przewaga depozytów nad kredytami) i brak konieczności zabiegania o pieniądze klientów pozwolą im na bardziej ograniczone niż zwykle podwyżki stawek depozytów po wzroście stóp?
– Zakładam, że na dokonanych już podwyżkach stóp się nie skończy i do wiosny stopa referencyjna urośnie do 2 proc. lub nieco więcej. A to już są poziomy, przy których banki będą musiały podnosić oprocentowanie depozytów. O ile pierwsza podwyżka o 0,4 pkt proc. mogła pozostać w miarę niezauważona w zakresie depozytów, to ta druga i ewentualne kolejne już muszą znaleźć odzwierciedlenie, choć pewnie też nie w pełnym wymiarze przełożą się na wzrost oprocentowania środków klientów w bankach. To jednak spowoduje, że odwróci się trend z ostatnich kilku lat, polegający na odchodzeniu od depozytów terminowych na rzecz bieżących, które są praktycznie nieoprocentowane, więc ta zmiana struktury będzie dodatkowym czynnikiem wpływającym na wzrost kosztów finansowania banków – wskazuje Czaplicki. Do tego dochodzi wzrost kosztu finansowania długiem w ślad za rosnącymi rentownościami obligacji skarbowych.