Jak zbudować portfel inwestycyjny

Odpowiednio skonstruowany portfel nie zagwarantuje krociowych zysków, ale umożliwi optymalne zarządzanie kapitałem i ryzykiem

Publikacja: 10.04.2015 08:30

Dywersyfikacja pozwala ograniczać ryzyko, ale zwiększanie liczby spółek w portfelu jest skuteczne ty

Dywersyfikacja pozwala ograniczać ryzyko, ale zwiększanie liczby spółek w portfelu jest skuteczne tylko do pewnego momentu. Jak zaznacza Burton G. Malkiel w książce „Błądząc po Wall Street”, dla inwestorów z USA optymalną liczbą spółek w portfelu jest 50, co pozwala obniżyć ryzyko o 60 proc. (na polskim, znacznie mniejszym rynku może być to kilkanaście spółek). Dalsze zwiększanie liczby pozycji nie zmniejszało już ryzyka, a portfel zachowywał się podobnie jak rynek. Dobrym pomysłem jest dywersyfikacja geograficzna. Portfel zbudowany w większości z amerykańskich spółek (S&P500) i w części z zagranicznych (MSCI EAFE) dał zarobić więcej przy niższej zmienności niż inwestycja bazująca tylko na spółkach z USA. MR

Foto: GG Parkiet

Jednym z ważnych elementów budowania portfela inwestycyjnego jest określenie liczby instrumentów finansowych, które mają się w nim znajdować. – Portfel inwestora indywidualnego powinien zawierać akcje od kilku do kilkunastu spółek. Ich liczbę należy rozważyć pod kątem tego, ile czasu jest się w stanie poświęcić na inwestowanie, i tego, jak bardzo pewnym się jest swoich inwestycji. Zbyt duża liczba instrumentów może uniemożliwiać ich dokładną analizę. Z kolei im bardziej jesteśmy pewni swoich wyborów inwestycyjnych, tym mniej sensowe jest dobieranie kolejnych walorów, które rozwodnią potencjalny zysk – mówi Marek Straszak, doradca inwestycyjny w DM BPS.

Odpowiednie proporcje

Decydując się na odpowiednią liczbę instrumentów w portfelu, warto wziąć pod uwagę również horyzont inwestycyjny. – Inwestor indywidualny nie jest w stanie monitorować zbyt wielu inwestycji jednocześnie, szczególnie w perspektywie krótkoterminowej, kiedy wrażliwość notowań na pojedyncze impulsy ma większe znaczenie – zaznacza Piotr Kaźmierkiewicz, analityk w CDM Pekao. Wyjaśnia, że wraz ze skróceniem horyzontu inwestycyjnego maleje liczba pozycji, którymi inwestor jest w stanie efektywnie zarządzać. Zatem budowa portfela krótkoterminowego o składzie większym niż akcje ośmiu–dziesięciu spółek jest zadaniem niezwykle trudnym, stwarzającym ryzyko nerwowych i nieprzemyślanych ruchów. – Nieco inaczej spawa wygląda dla dłuższego horyzontu inwestycyjnego, powyżej roku, kiedy to krótkoterminowe ruchy cenowe tracą znaczenie. Wtedy to selekcja spółek, poparta dywersyfikacją sektorową, może doprowadzić do umieszczenia 12–15 walorów w portfelu, tak aby nagłe załamanie w jednej z branż nie czyniło dotkliwej szkody w wartości całego portfela – tłumaczy Kaźmierkiewicz.

Pojawia się jednak pytanie, jaką część portfela powinny stanowić akcje charakteryzujące się większym ryzykiem i zmiennością (ale też dające szansę większego zarobku), a jaką bezpieczniejsze instrumenty jak obligacje czy całkowicie bezpieczne jak lokaty. – Struktura portfela powinna zależeć głównie od preferencji inwestora, jego profilu ryzyka oraz świadomości ryzyka inwestycji w poszczególne instrumenty. Dla inwestorów ostrożnych udział komponentu wzrostowego (w tym akcji i funduszy akcyjnych) nie powinien przekraczać 10 proc. Z kolei dla osób akceptujących wysoki poziom ryzyka ten modelowy udział rośnie do 90 proc. – wskazuje analityk CDM Pekao.

– Decyzja o wielkości udziału bezpiecznych instrumentów powinna być podyktowana stopami zwrotu, jakie one oferują, najbliższymi perspektywami rynku akcji oraz pewnością, z jaką inwestuje się w bardziej ryzykowne instrumenty – dodaje Straszak. Zaznacza, że jeśli inwestor chce, aby jego portfel był bardziej bezpieczny, powinien wybrać do niego spółki niecykliczne (tzn. odporne na wahania koniunktury), o dużej kapitalizacji, płacące solidne dywidendy. Natomiast gdy chce podjąć większe ryzyko, należy wybrać mniejsze spółki, które silnie reagują na zmiany koniunktury oraz mają ambitne plany rozwoju często związane z przejęciami.

Agresywność i stopień ryzyka portfela dobrze obrazuje zmienność stóp zwrotu danej spółki. – Przyjmuje się, że wzrostowi ryzyka powinien towarzyszyć wzrost oczekiwanej stopy zwrotu. Niestety, nie każda zmienność jest tak samo dobra. Jej wysoki poziom wcale nie musi świadczyć o wysokim poziomie ryzyka, tak jak łączny poziom cholesterolu nie musi sygnalizować zagrożenia miażdżycą. Tak jak cholesterol może być dobry albo zły, tak fluktuacje notowań na giełdzie mogą być pożądane (zwyżki) lub niepożądane (spadki) przez inwestorów. Dlatego aby uczynić portfel bardziej agresywnym, polecałbym selekcję podmiotów z grona tych spółek, których semiodchylenie stóp zwrotu powyżej zera jest wyższe niż przeciętna zmienność indeksu WIG – wskazuje Kaźmierczak. Semiodchylenie to jedna z miar ryzyka i uwzględnia tylko odchylenia in minus od oczekiwanej stopy zwrotu (w przeciwieństwie do odchylenia standardowego).

Więcej nie zawsze oznacza lepiej

Kolejnym ważnym elementem budowy portfela jest jego dywersyfikacja, czyli słynne niewkładanie wszystkich jaj do jednego koszyka. Inwestor kupujący akcje danej spółki naraża się na dwa rodzaje ryzyka: systematyczne i specyficzne. To pierwsze dotyczy rynku giełdowego, związane jest z całym systemem, jakim jest rynek papierów wartościowych. Trudno się przed nim zabezpieczyć, co widać w czasie bessy, kiedy tanieją akcje większości spółek, nawet tych „dobrych". Ryzyko specyficzne dotyczy inwestycji w konkretne spółki i dotyczy ich otoczenia biznesowego, gospodarczego, typowych dla ich działalności zagrożeń. Aby zmniejszyć ryzyko specyficzne, stosuje się dywersyfikację, czyli dobiera do portfela spółki z różnych branż, prowadzące odmienne biznesy, działające w różnych regionach, aby ich notowania nie były ze sobą skorelowane. Również w tym przypadku ważna jest liczba spółek w portfelu. Więcej wcale nie oznacza lepiej – w pewnym momencie okazuje się, że dokładanie do portfela kolejnych spółek nie przekłada się już na zmniejszenie ryzyka (więcej na temat dywersyfikacji w ramce).

A może warto zabezpieczać portfel akcji instrumentami pochodnymi, takimi jak np. kontrakt terminowy na indeks WIG20? – To kwestia, do której każdy inwestor powinien podejść indywidualnie. Jeżeli posiada bardzo agresywny portfel, to zabezpieczenie części ryzyka kontraktami lub opcjami wydaje się rozsądnym posunięciem – uważa Straszak. Również zdaniem Kaźmierczaka zabezpieczenie akcyjnej części portfela pozycjami na kontraktach terminowych przy obecnym poziomie premii czasowej jest stosunkowo wydajną strategią. – Ale pod warunkiem, że stworzony przez inwestora portfel charakteryzuje się niskim poziomem tzw. wskaźnika tracking error (wskazuje odchylenie - red.) w relacji do indeksu bazowego tychże kontraktów. W przeciwnym wypadku istnieje ryzyko, że odwrócenie trendu notowań spółek tworzących nasz portfel nie zostanie zrównoważone odpowiednią skalą spadku notowań kontraktów terminowych. W skrajnych przypadkach może to doprowadzić do zwiększenia ryzyka portfela zamiast jego planowej redukcji – zaznacza ekspert CDM Pekao.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28