Jakie wskaźniki warto monitorować?

W książkach i analizach giełdowych, także tych publikowanych w „Parkiecie”, jest regularnie mowa o?różnorodnych wskaźnikach analizy technicznej. Które sprawdzają się w polskich realiach, na co zwracać uwagę, czego się wystrzegać? Postaramy się przybliżyć kilka wybranych wskaźników, które naszym zdaniem zasługują na uwagę przy tzw. timingu, czyli próbach szukania najwłaściwszych momentów do kupowania i?sprzedawania akcji

Aktualizacja: 25.02.2017 18:58 Publikacja: 16.05.2011 07:06

Średnie kroczące

Średnie kroczące

Foto: GG Parkiet

[srodtytul]Średnie kroczące[/srodtytul]

Średnie to najbardziej klasyczny, elementarny zestaw wskaźników analizy technicznej. Ich idea jest prosta – podążają za dominującym na rynku trendem, a spadek notowań poniżej nich interpretuje się jako sygnał sprzedaży. Niekiedy przypisuje się im znaczenie prognostyczne (jako wsparcie lub opór), ale zdrowy rozsądek podpowiada, by nie przeceniać tego aspektu owych prostych wskaźników. Wiele oczywiście zależy od tego, z jak długiego okresu oblicza się średnią kroczącą. Zacznijmy od długoterminowych. Na przykład roczną średnią (w wypadku wykresu dziennego można ją przybliżyć jako średnią z 251 sesji) można z powodzeniem traktować jako barometr długoterminowego trendu na GPW (niekiedy stosuje się też średnią z 200 sesji). Od kiedy WIG znalazł się powyżej niej w lipcu 2009 r., urósł do tej pory o ok. 60 proc., ani razu nie spadając poniżej średniej. Wręcz idealnie sprawdziła się ona również w trakcie poprzedniej hossy z lat 2003–2007. Wówczas nie pojawił się ani jeden błędny sygnał, a zyski z trzymania akcji przekroczyły 300 proc. Kierowanie się roczną średnią pozwoliłoby też bezpiecznie przeczekać większość bessy z lat 2007–2008.

Ceną za tak dużą wiarygodność tego wskaźnika są czasem znaczne opóźnienia w stosunku do zmian trendu (np. WIG znalazł się powyżej niej dopiero po trzech miesiącach od startu hossy w  roku 2009). Mniej cierpliwi gracze mogą pokusić się o stosowanie krótszych średnich. Pośrednim rozwiązaniem jest np. wskaźnik półroczny (w przybliżeniu ze 126 sesji). Daje co prawda więcej błędnych sygnałów, ale pozwala wcześniej uchwycić punkty zwrotne na wykresie.

[srodtytul]Kanał cenowy[/srodtytul]

Choć nazwa tego wskaźnika może być na pierwszy rzut oka mało zrozumiała, to jego konstrukcja jest banalnie prosta. Dolna linia kanału to nic innego niż minimalny poziom, na jakim notowania znajdowały się w zadanym okresie, a górna linia to maksymalny poziom notowań w tym samym czasie. Kanał zachowuje się podobnie jak średnia krocząca – podczas hossy stopniowo przesuwa się w górę, w czasie bessy podąża w dół.

Nieco inny jest za to sposób interpretacji. Za sygnał kupna przyjmuje się przebicie w górę górnej linii kanału (czyli ustanowienie nowego maksimum), a sygnał sprzedaży pojawia się dopiero wówczas, kiedy kurs spadnie poniżej dolnej linii kanału. To daje temu wskaźnikowi poważną przewagę nad średnimi kroczącymi – łatwiej uniknąć serii błędnych sygnałów (serie takie pojawiają się w trendach bocznych, gdy notowania błądzą wokół średnich). W wypadku tego narzędzia można z powodzeniem stosować przykładowe wartości opisane przy omawianiu średnich (rok, pół roku), nieźle sprawdza się też np. kanał stusesyjny.

Od kiedy WIG znalazł się powyżej górnej linii takiego kanału (w kwietniu 2009 r.), nieprzerwanie pozostaje ponad tą barierą, co uzasadnia cierpliwe trzymanie akcji. Obecnie linia ta znajduje się na wysokości 46148 pkt (lutowy dołek WIG, z uwzględnieniem minimów w trakcie sesji).

Kanał spisał się nieźle także jako zabezpieczenie przed destruktywnymi skutkami bessy, a w trakcie poprzedniej hossy z lat 2003–2007 zaliczył tylko jedną wpadkę – w czerwcu 2006 r. (w czasie pamiętnej silnej wyprzedaży na rynkach wschodzących) przebicie jego dolnej linii nakazało ucieczkę z rynku akurat wtedy, gdy WIG?szykował się do trwałego odbicia.

[srodtytul]Linia obrony[/srodtytul]

Pewną modyfikacją kanału cenowego jest stworzona przez nas tzw. ruchoma linia obrony. W czasie hossy, podobnie jak średnia krocząca, biegnie ona poniżej?notowań, a kiedy zostanie przebita, przechodzi na drugą stronę i zaczyna podążać za kursami od góry. W pierwszym wypadku umiejscowiona jest na wysokości dołka ostatniej istotnej korekty spadkowej (w drugim – znajduje się na poziomie szczytu ostatniej korekty wzrostowej). Co to jest istotna korekta? Przyjęliśmy, że to taki ruch przeciwny do panującego trendu, który przynosi zmianę notowań przynajmniej o 3 proc. względem?ostatniego szczytu (lub?dołka w razie bessy).

Kiedy WIG ustanawia nowy?rekord hossy, linia obrony przesuwa się w górę do poziomu dołka korekty poprzedzającej wzrost ku nowym szczytom (pod warunkiem że korekta ta wyniosła co najmniej wspomniane 3 proc.).W porównaniu z kanałem cenowym zdarzają się okresy, w których ruchoma linia obrony nie przesuwa się, czekając na poważniejsze korekty. Niekoniecznie oznacza to jednak, że narzędzie to daje bardzo opóźnione sygnały. Wręcz przeciwnie, linia obrony dała sygnał kupowania akcji już w marcu 2009 r., czyli ze znacznym wyprzedzeniem w stosunku do wcześniej omówionych wskaźników. W trakcie obecnej hossy linia przyniosła na wykresie WIG?zły sygnał jeden raz – w lutym 2010 r. błędnie potraktowała silną korektę jako zmianę trendu na spadkowy.

Odkupienie akcji zasugerowała wraz z odbiciem w połowie marca 2010 r. i od tej pory niezmiennie zaleca trzymanie się trendu wzrostowego. Obecnie linia przebiega na wysokości lutowego dołka WIG.

[srodtytul]Oscylator RSI[/srodtytul]

Wszystkie z opisanych wcześniej wskaźników oparte są na idei podążania za trendem. Warto jednak obserwować także tzw. oscylatory, których zadaniem jest sygnalizowanie momentów, kiedy ów trend jest na wyczerpaniu. Ciekawy jest np. popularny i dostępny w większości programów do analizy technicznej wskaźnik RSI (Relative Strength Index, co dosłownie można by przetłumaczyć jako „indeks siły relatywnej”, ale określenie to wprowadza zamieszanie, bo kojarzy się raczej z siłą relatywną mierzącą wzajemne zachowanie dwóch wybranych instrumentów). Przykładowo w ostatnich dwóch latach RSI (liczony standardowo z 14 sesji) sprawdził się idealnie jako zachęta do kupowania akcji.

Jego spadek do strefy wyprzedania (czyli poniżej 30 pkt) w lutym 2009 r. zapowiadał koniec bessy, a rok później wskazał trafnie dno pierwszej silnej korekty spadkowej hossy. W wielu przypadkach RSI sprawdził się także jako ostrzeżenie przed zbyt szybkim wzrostem notowań. Ostatnio jego skrajnie wysokie odczyty (powyżej 75 pkt) trafnie zapowiadały wyczerpanie paliwa do zwyżek na początku kwietnia. Patrząc na ostatnie kilkanaście miesięcy, można wskazać właśnie okolice 75 pkt jako poziom, którego sięgnięcie jest zapowiedzią kłopotów dla posiadaczy akcji.

Niestety, RSI, podobnie jak każdy inny oscylator, na dłuższą metę nie może być stosowany jako samodzielne narzędzie, w oderwaniu od analizy trendu. Przykładowo w trakcie pierwszej, najbardziej dynamicznej fazy hossy w 2009 r. RSI dał zdecydowanie przedwczesne sygnały do sprzedaży akcji. Z kolei w trakcie bessy w 2008 r. jego teoretycznie bardzo zachęcające skrajnie niskie wartości były raczej dowodem na dominację podaży na rynku, a nie sygnałem trwałej zmiany nastrojów.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?