Jest wiele instytucji, które działają na obrzeżach rynku, nie pracując przy zbieraniu pyłków, tj. nie ponosząc kosztów (finansowych i pozafinansowych) nadzoru, ale jak najbardziej spijając miód, tj. korzystając z wiarygodności regulowanego rynku finansowego. Ba, są też takie podmioty, które – nie podlegając nadzorowi – stwarzają wrażenie uczestników regulowanego rynku finansowego, oferując różnego rodzaju produkty quasi-inwestycyjne. Podmioty takie bardzo utrudniają prowadzenie uczciwego biznesu (bo jak można konkurować z ofertą „pewnego zysku" na poziomie kilkunastu procent rocznie), a w przypadku nadużyć ofiarami stają się podmioty nadzorowane, gdyż płacą za to utratą zaufania klientów do całej branży. Być może zatem organ nadzoru powinien mieć możliwość dochodzenia roszczeń wobec podmiotów nienadzorowanych na drodze cywilnej, tak aby ewentualne wpływy z tego tytułu obniżały opłaty wnoszone przez podmioty nadzorowane? A być może podmioty nienadzorowane powinny mieć obowiązek umieszczania stosownej informacji w materiałach promocyjnych? Skoro trzeba pisać, że „palenie zabija", to być może konieczne jest umieszczanie ostrzeżenia, że „ten produkt nie jest objęty nadzorem"? Jeśli podmioty nadzorowane płacą za nadzór, to być może organ nadzoru powinien eliminować nieuczciwą konkurencję ze strony podmiotów, które na nadzór nie łożą, podnosząc jednocześnie poziom bezpieczeństwa uczestników rynku?
Czy zmiana modelu finansowania nadzoru ma być nowym podatkiem, czy tylko ma zmienić formę i kanały transferu tych samych środków?
Jeśli zmianie miałaby ulec tylko forma i kanały transferu środków, to konieczne wydaje się rozważanie zmiany modelu finansowania w połączeniu z systemami opłat na rzecz instytucji infrastrukturalnych rynku. Czy nowy model finansowania powinien zatem obejmować takie ustalenia w długim okresie oraz precyzować formę dokonywania zmian opłat uczestników rynku?na rzecz tych instytucji w przyszłości?
Czy podmioty nadzorowane, które są jednocześnie beneficjentami i sponsorami nadzoru rynku, powinny mieć jakikolwiek wpływ na kierunki podejmowanych działań nadzorczych oraz na kierunki wydatkowanych środków?
W dotychczasowym modelu jedynym uprawnieniem podmiotów nadzorowanych jest prawo do płacenia na rzecz nadzoru. Warto przy tej okazji przypomnieć, że nawet „zwykły" podatnik ma wpływ na kierunki wydatkowanych przez budżet państwa środków – poprzez możliwość przeznaczenia 1?proc. na wskazany cel czy też poprzez realizację czynnego prawa wyborczego. Pojawia się zatem pytanie: czy i w jakim stopniu podmioty nadzorowane powinny uczestniczyć w kreowaniu polityki nadzorczej? Jestem przekonany, że – po 20 latach doświadczeń – instytucje skupiające poszczególne grupy uczestników rynku nie ograniczyłyby swoich poczynań jedynie do realizacji swych partykularnych interesów, natomiast byłyby w stanie podejmować działania na rzecz długofalowego rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Być może warto powołać takie ciało (np. radę uczestników rynku finansowego?), które byłoby partnerem dla organu nadzoru? Warto dodać, że historycznie instytucje zrzeszające uczestników rynku były członkami Komisji Papierów Wartościowych i Giełd z głosem doradczym w kwestiach regulacyjnych.
Czy zmiana modelu finansowania powinna powodować obniżenie pozycji konkurencyjnej krajowych uczestników rynku względem podmiotów zagranicznych?