Maj pod kreską. Straty mogą się powiększyć

Zgodnie ze znanym powiedzeniem i tym razem opłaciło się sprzedać akcje na początku maja. W przeszłości z ich odkupieniem często warto było się wstrzymać aż do późnej jesieni. Zdarzały się jednak spektakularne wyjątki od tej reguły

Aktualizacja: 18.02.2017 10:51 Publikacja: 01.06.2012 14:00

Tomasz Hońdo

Tomasz Hońdo

Foto: Archiwum

Inwestorom trudno będzie dobrze wspominać zakończony właśnie miesiąc. Giełdowe indeksy zgodnie krok po kroku schodziły na coraz niższe poziomy. Już kwiecień był kiepski, ale wtedy była jeszcze nadzieja, że to tylko korekta, po której powróci fala wzrostowa na wzór tej ze stycznia i pierwszej połowy lutego. Maj niestety brutalnie rozwiał te nadzieje. Niedźwiedzie konsekwentnie zepchnęły WIG do ubiegłorocznych dołków. WIG20 nawet przebił te dołki, chociaż ten nośny medialnie indeks ma parę poważnych wad (wąski skład, a przede wszystkim brak uwzględnienia dywidend), które czynią go mniej użytecznym z punktu widzenia analizy technicznej.

Maj na ogół pod znakiem strat

Majowe straty pasują do niezbyt zachęcającego statystycznego obrazu tego miesiąca. W przeszłości maj przynosił średnio spadek WIG o 1,2 proc. (teraz indeks spadł o 6,2 proc.) Na myśl przychodzi automatycznie słynne giełdowe powiedzenie „sprzedaj w maju i uciekaj" (ang. sell in May and go away). Jeśli przez „sprzedaj w maju" rozumieć „na początku maja" (czy też w końcu kwietnia), to tym razem ta reguła również się sprawdziła.

Wymowa słynnej giełdowej maksymy wykracza znacznie poza maj, dzięki czemu na jej bazie można poszukać pewnych wskazówek co do losów rynku akcji w kolejnych miesiącach. W najbardziej znanej wersji zalecenie „sprzedaj w maju" podpowiada, by z portfelem pełnym gotówki wyjechać?na długie letnie wakacje i wrócić dopiero gdzieś pod koniec listopada?i po tradycyjnych jesiennych?krachach (w minionym roku krach przesunął się na sierpień) na nowo wypełnić portfel?przecenionymi akcjami w oczekiwaniu na Rajd św. Mikołaja.

Jeśli przestudiować dotychczasową historię GPW, to można odnieść wrażenie, że faktycznie coś jest na rzeczy. O ile jeszcze czerwiec i lipiec przynosiły zwykle pewne zwyżki, które pozwalały odrabiać majowe straty (w czerwcu WIG rósł średnio o 0,6 proc., a w lipcu o 1,8 proc.), to już cały okres od sierpnia do listopada stał przeciętnie rzecz biorąc pod znakiem strat. Łącznie od końca kwietnia do końca listopada WIG tracił średnio 0,8 proc. (obliczeniami objęliśmy lata 1995–2011). Jeszcze gorzej statystyki wyglądają, jeśli pod uwagę weźmiemy tylko te lata, w których maj przyniósł straty (tak jak tym razem). W tych przypadkach WIG w całym wspomnianym okresie tracił średnio już ponad 9 proc.

Zwolennicy maksymy „sell in May" mogą sięgnąć też po bardziej namacalny argument. Jak widać na wykresie, gdyby co roku stosować się do tych zaleceń (czyli sprzedać w końcu kwietnia i odkupić w końcu listopada), to udałoby się uzyskać linię kapitału wyglądającą znacznie atrakcyjniej niż chaotyczny wykres WIG. Jeszcze w marcu tego roku kapitał w takiej strategii ustanowiłby nowy historyczny rekord, podczas gdy rynek akcji o rekordach może sobie na razie tylko pomarzyć.

Znacznie lepsze i bardziej przewidywalne wyniki takiej strategii to efekt głównie uniknięcia większości najbardziej bolesnych strat, które pojawiały się często właśnie w okresie od maja do listopada. Najbardziej spektakularnym przykładem był rok 2008, kiedy to udałoby się uniknąć październikowego załamania związanego z bankructwem Lehman Brothers.

Wyjątki od reguły

Jeśli więc wierzyć takiej strategii, to najgorsze jeszcze przed nami, a z kupowaniem akcji lepiej będzie poczekać aż do zimy. Oczywiście zalecenia „sell in May" nie warto traktować jako nieomylnej wyroczni. Chociaż na dłuższą metę zalecenie to się o dziwo sprawdzało, to jednak zdarzały się lata, kiedy słynna maksyma mogła mocno zirytować jej wyznawców. Tak było przede wszystkim w 2009 roku, kiedy to WIG od końca kwietnia do końca listopada urósł wbrew czarnym proroctwom aż o 36 proc. Warto przy tym zwrócić uwagę, że decydując się na wielomiesięczną przerwę w inwestowaniu, trzeba by zrezygnować z większości dywidend wypłacanych przez spółki (terminy ustalenia prawa do dywidendy zwykle przypadają na okres właśnie począwszy od maja).

Być może więc zła sława, jaką charakteryzuje się rozpoczęty niedawno okres roku, jest tylko czystym zbiegiem okoliczności. Niemniej chyba nikt nie wątpi w to, że w tym roku wyjątkowo nie brakuje przeszkód dla trendu wzrostowego na GPW. Najważniejszy czynnik ryzyka to kryzys na obrzeżach strefy euro, którego dalszy przebieg pozostaje wielką niewiadomą. Ponadto styczniowo-lutowy wystrzał kursów, choć nietrwały, pokazał jednak, że nawet w dobie obaw przed rozpadem strefy euro mogą się pojawić korzystne dla inwestorów impulsy, takie jak zastrzyk gotówki dla rynków ze strony banków centralnych.

Kluczowe są dołki

Pozostawiając już na boku rozważania dotyczące zależności sezonowych, warto obserwować sytuację techniczną. Czerwiec powinien dać odpowiedź na pytanie, czy WIG zdoła się utrzymać powyżej ubiegłorocznych dołków. Jeśli wsparcie pęknie, będzie to klarowne ostrzeżenie przed kolejną falą przeceny, przed którą uchronią się tylko nieliczne walory.

Jest też jednak scenariusz optymistyczny, w którym WIG po odbiciu od dołków wykona ruch w górę podobny do tych ze stycznia i października ubiegłego roku, wspinając się w kierunku szczytów trendu bocznego, w jakim tkwi od czasu pamiętnego sierpniowego krachu.

[email protected]

Pod znakiem osłabienia złotego

To, co wyróżniło maj względem poprzedzających go miesięcy, to znaczne osłabienie złotego, szczególnie względem dolara (który na świecie umacniał się też wobec euro). O ile w kwietniu kurs USD/PLN nie potwierdzał jeszcze słabości widocznej już wtedy na rynku akcji i tkwił jeszcze w trendzie bocznym, o tyle w maju gwałtownie wystrzelił w górę, sięgając szczytu z początku roku. Wniosek jest taki, że utrzymująca się od kilku lat zawierucha rynkowa zachęca do urozmaicenia portfela inwestycyjnego o rynek walutowy. Osłabienie złotego ma też kluczowe znaczenie dla inwestorów, którzy kupili zagraniczne aktywa. Okazuje się, że amerykański indeks S&P 500 po przeliczeniu na złote (czyli z punktu widzenia polskiego gracza) nie tylko nie poddał się korekcie spadkowej, ale wspiął się w maju na nowe tegoroczne maksima. Podobnie jak notowania obecnych na GPW instrumentów ETF na ten indeks.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?