Na większe ruchy zdecydowano się dopiero w trakcie ostatniej godziny. Był to spadek cen i próba zamknięcia luki hossy sprzed tygodnia. Do zamknięcia tej luki nie doszło. Zresztą trzeba przyznać, że próby wyraźnych zmian, w sytuacji gdy trwa ostatnia godzina notowań, w dniu wygasania instrumentów pochodnych są przynajmniej podejrzane. Jak wiadomo, w trakcie tej godziny wyznaczany jest kurs rozliczenia wygasających instrumentów i rynek może podlegać odbiegającym od normy zmianom. Takie jest przynajmniej założenie, a zatem do zmian z ostatniej godziny podchodzi się z rezerwą.
Ostatecznie dzień zakończył się w znanym zakresie zmian, bo przeprowadzona w końcówce próba obniżenia cen się nie powiodła. Nie doszło do poważnego wybicia z konsolidacji, a w dodatku nie została zamknięta luka hossy. Wnioski z takiej sesji są takie, że rynek pozostaje w krótkoterminowym trendzie wzrostowym. Naruszona luka to jeszcze nie przełom.
Wydaje się, że ten tydzień konsolidacji wskazuje na wyczerpywanie się potencjału wzrostu cen. Można dyskutować, czy brak wzrostu jest przejawem obecnej słabości rynku, czy tylko sygnalizuje, że taki moment się zbliża. Tak czy inaczej, po wielu tygodniach wzrostów przyszedł czas na zrealizowanie zysków. Tym bardziej że czynniki, które latem były tylko spekulacjami, już się zrealizowały. Nie ma nowych czynników, na bazie których można byłoby dokonywać zakupów. Wiele czynników w ogóle przemawia za spadkami, ale tych spadków prawdopodobnie poza korektą do okolic 2150–2200 pkt nie będzie. Luzowanie polityki pieniężnej, z jakim mamy do czynienia w skali globalnej, nie pozwoli na silną przecenę. Zbyt długo rynek opierał się pojawieniu poważniejszej korekty. Czas w końcu ją odchorować. Tym bardziej że po niej byki będą mogły ponowić harce.