Wszystko przez nieszczęsny raport bieżący z 18 października, w którym to zarząd Aliora poinformował, że zaczyna inaczej księgować wpływy ze składek ubezpieczeniowych. Do tej pory cały wpływ ze składek ubezpieczeniowych był księgowany w momencie wpłaty pieniędzy od klientów. Od teraz ma być księgowany proporcjonalnie przez cały okres trwania ubezpieczenia. Niby nic wielkiego, ale taki „drobiazg" zmniejszy wynik Aliora o 105 mln zł za III kwartał. Inwestorzy, którzy do tej pory żyli w błogim przeświadczeniu, że posiadają zyskowną spółkę, nagle obudzą się ze stratnym podmiotem w portfelu, którego wynik, jak się teraz okazuje, był napompowany.
Po raz kolejny wychodzi na to, że wygranymi są ci, którzy czytają prospekty emisyjne. Jak się okazuje, ryzyko zmiany sposobu księgowania składek ubezpieczeniowych było w prospekcie zapisane! A teraz ręka do góry, kto przekopał się przez cały prospekt i zwrócił uwagę właśnie na ten szczegół. Lasu rąk nie widzę. Podejrzewam, że kilku zawodowych analityków czytało to i brało takie ryzyko pod uwagę. A inwestorzy indywidualni?
Nie zmienia to jednak faktu, że z prawnego punktu widzenia nie za bardzo jest się do czego przyczepić. Było w prospekcie? Było! Nie szkodzi, że głęboko zakopane, ważne, że było. Więc można powiedzieć, że sami jesteśmy sobie winni.
Oczywiście nasuwa się pytanie o etykę takich działań. Jeżeli prawdą jest to, co napisał Maciej Samcik, że wewnętrzne pisma w Aliorze skłaniały wręcz menedżerów do zawierania właśnie takich umów, dających możliwość zaksięgowania upfront, to niesmak z całej sytuacji pozostaje. Natomiast o zaufaniu do menedżerów Aliora można chwilowo zapomnieć.
No i najlepsze na koniec. Na nieco ponad dwa tygodnie przed publikacją wspomnianego raportu bieżącego (1 października) grupa menedżerów Aliora sprzedała część posiadanych akcji banku po około 87 zł. Ciężko mi uwierzyć w to, że zrobili to bez wiedzy o tym, że taki raport bieżący, z tak ogromnym wpływem na wynik finansowy banku, ma zostać opublikowany. Przecież korespondencja/dyskusja z KNF, która wymogła na Aliorze zmianę sposobu księgowania, na pewno nie trwała kilka dni. Zakładam, że ten proces mógł trwać kilka tygodni, a może nawet miesięcy. A zatem jest wielce prawdopodobne, choć oczywiście pewnym nigdy być nie można, że menedżerowie Aliora, wiedząc, że rynek „ukarze" kurs akcji o grube kilkadziesiąt procent, zawczasu sprzedali akcje za „drobne" 59 mln zł. Nawet jeżeli jest to wyjątkowo nieszczęśliwy zbieg okoliczności, choć dziwnym trafem nieszczęśliwy jest tylko dla akcjonariuszy banku, bo przecież nie dla tych menedżerów, to niesmak pozostaje ogromny. Gdzie jest etyka w takich działaniach? Mam wrażenie, przepraszam za mało eleganckie stwierdzenie, że chyba poszła do lasu.