O amerykańskich akcjach często mówi się, że są drogie i do poparcia tego argumentu używa się wskaźników, takich jak cena/zysk w różnych wersjach. Niektórzy posługują się niestandardowymi miarami, np. „wskaźnikiem Buffetta" pokazującym relację kapitalizacji giełdowej do PKB (choć sam W. Buffett zdaje się raczej dystansować od tego współczynnika, który rozreklamował kilkanaście lat temu). Ostatnio natrafiliśmy na jeszcze inne, ciekawsze i bardziej uzasadnione ekonomicznie podejście, w którym porównuje się stopy zwrotu z akcji i... obligacji. To może mieć sens, bo przecież obligacje są naturalnym, „odwiecznym" konkurentem dla giełdy.
Ziarnko prawdy?
Na początek spójrzmy, jak amerykańskie akcje i obligacje radziły sobie w perspektywie prawie 30 lat (za punkt startowy przyjęliśmy początek lat 90.). Naturalnie wykres reprezentujący hipotetyczną inwestycję w koszyk obligacji (Bloomberg Barclays US Aggregate Bond Index, dalej: BBAB – to powszechnie uznawany benchmark amerykańskiego rynku obligacji, obejmujący papiery skarbowe, korporacyjne i hipoteczne) ma dość jednostajny przebieg.
Najciekawsze jest to, jak w porównaniu z indeksem obligacji spisują się akcje (S&P 500 Total Return – wersja z dywidendami). Generalnie cechują się oczywiście znacznie większymi wahaniami. Czasem linii reprezentującej akcje zdarza się mocno oderwać od linii reprezentującej obligacje. Tak było pod koniec lat 90. oraz przed globalnym kryzysem finansowym (2008). Tak też jest... obecnie. Fala zwyżkowa trwająca od referendum ws. brexitu i wyborów prezydenckich w USA jeszcze bardziej powiększyła dysproporcję na korzyść akcji.
Jeszcze łatwiej to dostrzec, jeśli spojrzymy na kolejny wykres, pokazujący tzw. siłę relatywną (wartość inwestycji w akcje podzielona przez wartość inwestycji w obligacje). Współczynnik ten w trakcie niedawnych zwyżek pokonał dotychczasowy rekord z czasów bańki internetowej. Na tej podstawie można wnioskować, że albo (a) stopy zwrotu z amerykańskich akcji były w ostatnich latach przesadne i w związku z tym nieuchronne jest ich znaczne skorygowanie w dół w nieokreślonej bliżej przyszłości, albo (b) stopy zwrotu z obligacji były wyjątkowo niskie i nie nadążały za akcjami, przez co w dalszej perspektywie należy oczekiwać zwiększenia zysków z obligacji, albo (c) w obu tych wytłumaczeniach tkwi ziarnko prawdy.
Kontrariański wniosek
A propos (b) trzeba przyznać, że szczególnie począwszy od 2013 roku stopy zwrotu z papierów dłużnych w USA nie rozpieszczają inwestorów i są niższe, niż wynikałoby z historycznego trendu. Przez ostatnie pięć lat indeks BBAB zyskał... niecałe 9 proc., co daje skromne 1,7 proc. zysku w skali roku.