Polskie banki nadal są wyraźnie droższe niż większość ich odpowiedników z regionu. Niekoniecznie ta premia musi być uzasadniona.
Mnożniki raczej nie urosną
Panuje przekonanie, że polskie banki są wyżej wyceniane, bo mają wyższe ROE, ale to nie do końca prawda. Średnie ROE w tym roku w sektorze wyniesie ok. 7 proc., najlepsze banki osiągają 9–12 proc., zaś działające w środowisku niższych stóp procentowych austriackie RBI i Erste mają 9–11 proc. ROE. Węgierski OTP osiąga nawet około 18 proc. Głównym problemem polskich banków jest duże obciążenie podatkowe i kapitałowe. To pierwsze obniża mianownik, czyli zysk (wejście podatku od aktywów ścięło w pierwszym roku jego obowiązywania zyski o jedną piątą, daniny tego typu w regionie są niższe), drugie zaś zwiększa mianownik (mamy nie tylko wyższe wymogi kapitałowe, ale też bardziej rygorystyczny sposób ich liczenia).
Analitycy JP Morgan w najnowszym raporcie o bankach z Europy Środkowo-Wschodniej, Bliskiego Wschodu i Afryki stawiają na instytucje z naszego regionu. Najbardziej preferowanymi przez nich bankami są węgierski OTP i austriacki Erste za sprawą połączenia dobrego tempa wzrostu zysków lub wysokiej dywidendy z atrakcyjną wyceną. Do preferowanych banków dołączyła czeska Moneta Money Bank ze względu na niską wycenę i dobrą stopę dywidendy, jest tam także rosyjski Sberbank i turecki Yapi Kredi. Polskie banki ich zdaniem nie wyglądają na tanie, biorąc pod uwagę prognozowane wyniki i rentowność, ale napędzona wyrokiem TSUE w sprawie kredytów frankowych przecena wygląda w niektórych przypadkach „ekstremalnie" i jest szansa na spore odbicie.
Aby sfinansować przeważanie banków z Europy Środkowo-Wschodniej, analitycy zalecają niedoważanie tych z RPA. Najmniej preferowane przez JP Morgan są BSFR, FirstRand, Halkbank i Riyad Bank.