Eksperci przekonują, że wystawionym przez Commerzbank na sprzedaż mBankiem powinni zainteresować się wszyscy duzi gracze w Polsce, ale także ci, którzy u nas banku nie mają lub jest on niewielki. mBank to czwarty gracz w Polsce pod względem aktywów mający po wyłączeniu hipotek walutowych 6,9 proc. udziału w rynku. Kto jest na tyle duży i jest w na tyle dobrej sytuacji kapitałowej, że mógłby być zainteresowany?
– Wątpię, aby był nim któryś z banków brytyjskich. Nie mają doświadczenia w bankowości detalicznej w Europie, mają też większe bieżące wyzwania związane z brexitem. Niemieckie pogrążone są w problemach i trudno sobie wyobrazić, aby były zainteresowane. Z kolei skandynawskie skupiły się raczej na własnym rynku – mówi nam jeden z bankowców chcący zachować anonimowość.
– Banków szwajcarskich raczej nasz przeregulowany i działający na niejasnych konkurencyjnie zasadach rynek nie zainteresuje. Skandynawskie są raczej zbyt małe i nie mają dużej historii transgranicznych fuzji. Rosyjski czy chiński bank może i byłby chętny, ale jak przemyśli, jak wyglądałaby późniejsza działalność i z czym musiałby się zmagać – mówiąc oględnie z „brakiem zaufania ze strony klientów" – to raczej zrezygnuje – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.
– Austriackie banki raczej odpadają: zakładam, że Erste Group nie byłby zainteresowany i jest za mały, z kolei Raiffeisen dopiero się wycofał z naszego kraju. Podobnie z włoskimi bankami, które wciąż borykają się z niskimi kapitałami i wysokim udziałem złych kredytów. Zagadką jest KBC, który wprawdzie sprzedał parę lat temu raczej słabo zarządzany Kredyt Bank i choć jest w niezłej kondycji, to powrót do Polski wydaje się jednak mało realny – mówi nasz rozmówca.
Kto więc pozostaje? W grę wchodzą hiszpańskie banki z Santanderem na czele, który ma w Polsce drugi bank pod względem wielkości na naszym rynku, być może zainteresowane byłyby też BBVA czy CaixaBank. Francuskie grupy – BNP Paribas czy Credit Agricole (odpowiednio 3. i 11. pod względem kapitalizacji bank w Europie) są silne kapitałowo i mają już u nas banki, mogłyby chcieć skokowo zwiększyć udział w rynku. W grę wchodzi także, o czym pisaliśmy kilka dni temu, holenderski ING Group mający w Polsce piątego gracza w sektorze. – Pozostaje także mniej oczywisty kandydat, czyli węgierski OTP, który sporo ostatnio przejmował w regionie, ma nadwyżkę kapitałową i wysoką rentowność. Polska stałaby się dla niego najważniejszym rynkiem – mówi nasz rozmówca.