Rosnące od paru lat w tempie około 7 proc. rocznie wynagrodzenia powodują, że banki zalewane są depozytami. Dzieje się tak, mimo że oferują słabe oprocentowanie. Na przeciętnej bankowej lokacie założonej w sierpniu klient indywidualny mógł zarobić tylko 1,34 proc. brutto w skali roku – wynika z danych Narodowego Banku Polskiego. Po uwzględnieniu podatku i inflacji oprocentowanie musiałoby sięgnąć 3,45 proc., aby utrzymać siłę nabywczą. Niskie oprocentowanie powoduje, że coraz mniej Polaków zaprząta sobie głowę szukaniem atrakcyjnych ofert banków i zostawia pieniądze na nisko oprocentowanych lub wręcz nieoprocentowanych rachunkach bieżących. Wprawdzie łączne depozyty detaliczne rosną w szybkim tempie, blisko 12 proc. rok do roku, ale wycofywane są pieniądze z lokat, więc rośnie udział depozytów bieżących (są warte już ponad 500 mld zł) kosztem lokat (ok. 300 mld zł) w strukturze bankowych depozytów. W przypadku gospodarstw domowych udział ten sięga już rekordowych 62,4 proc. (58 proc. w styczniu 2018 r.). Dzięki temu banki oszczędzają na odsetkach. Odpuszczając zyski z lokat, Polacy „tracą" ok. 1,7 mld zł brutto rocznie w skali sektora, na czym zyskują banki. To przy założeniu, że aż 63 proc. depozytów to te bieżące, a tylko 50 proc., nowa roczna lokata zaś daje brutto 1,7 proc. MR