Od zwyżki tydzień zaczął też WIG20, ale w jego przypadku skala wzrostu była skromniejsza. Rodzimy indeks wypada też gorzej w dłuższym terminie – do historycznego maksimum z 2007 r. brakuje mu jeszcze aż 63 proc. Choć trzeba też odnotować, że w ostatnich miesiącach zaczął nadrabiać zaległości do zagranicznych indeksów. Od jesieni 2020 r. zyskał 60 proc. Dla porównania: DAX w tym okresie wzrósł „tylko" o jedną trzecią. Ale mimo to w dłuższym okresie z naszym indeksem wygrywa. Licząc od początku zeszłego roku, przyniósł dwukrotnie wyższą stopę zwrotu.
Warto zaznaczyć różnice w składach poszczególnych indeksów. I tak np. w WIG20 – choć przybywa w nim spółek nowej ekonomii – nadal dominują duże przedsiębiorstwa z tradycyjnych branż, z udziałem Skarbu Państwa w akcjonariacie. Z kolei w DAX za kilka dni będziemy mieć do czynienia z ciekawą sytuacją: liczba spółek wzrośnie z 30 do 40. Zmienią się również reguły jakościowe, m.in. te dotyczące rentowności: kandydaci do DAX będą musieli wykazać dodatni wynik EBITDA w dwóch ostatnich sprawozdaniach.