EUR/USD od miesięcy podlegał szarpanej, chimerycznej tendencji spadkowej, a teraz odbija z impetem do 1,11. Rangę czwartkowej sesji potwierdza też najszerszy od miesięcy zakres wahań będący niemal dwukrotnością przeciętnego dystansu pomiędzy dziennym dołkiem a szczytem notowanego w tym roku.

Euro można też śmiało porównać do boksera słaniającego się na nogach (hamująca gospodarka, nieodzowna techniczna recesja w Niemczech, wieczny kryzys polityczny we Włoszech), który otrzymał cios na szczękę (kolejna runda luzowania polityki monetarnej), ale utrzymał się na nogach (kurs nie wyszedł na nowe minima), dotrwał do kończącego rundę gongu i ma szansę złapać oddech. W kolejnej odsłonie starcia to jego przeciwnik (dolar) znajdzie się w tarapatach. W końcu Fed w środę zetnie stopy procentowe po raz drugi w tym roku. Przestrzeń do kontynuacji luzowania na tle innych banków centralnych nawet po tym dostosowaniu będzie gigantyczna. Maksymalnie upraszczając: dolara w ostatnich latach wspierało to, że Fed jako pierwszy podnosił stopy. Teraz Rezerwa Federalna będzie je obniżać dłużej i mocniej niż inne główne banki centralne, które już teraz w większości prowadzą najłagodniejszą politykę w historii i mogą jedynie trzymać kciuki, by spór handlowy nie ulegał dalszemu zaognieniu. Można zatem powiedzieć, że wspólna waluta najgorsze ma już za sobą i teraz stopniowo odrabiać będzie straty. W naszym dość optymistycznym spojrzeniu na perspektywy EUR/USD – prognozujemy 1,13 na koniec roku – utwierdzają nas też szczegóły pakietu luzowania EBC. Przede wszystkim pierwsze szacunki wskazują, że wprowadzenie systemu różnicowania stopy depozytowej dla poszczególnych instytucji skutkować będzie... wzrostem faktycznej, średnioważonej stawki na poziomie całego sektora bankowego (i to rzędu kilkunastu punktów bazowych!). Na pożegnalnej konferencji Mario Draghi bardziej wprost niż kiedykolwiek wymagał od rządów poluzowania fiskalnego, pośrednio potwierdzając nasz osąd, że EBC nie ma już amunicji, by silnie wspierać wzrost. Potencjalne zwiększenie wydatków budżetowych byłoby dla euro jednoznacznie pozytywne i skokowo poprawiłoby rynkowe postrzeganie perspektyw euro. ¶

Bartosz Sawicki
szef działu analiz, TMS Brokers