Zanim zdradzimy patent na zdanie egzaminu, powiedz, czy licencja maklera wciąż otwiera wiele zawodowych drzwi? Bo nie brakuje głosów, że to już zawód całkowicie zastąpiony przez elektronikę...
My jako związek od 20 lat przygotowujemy do tego egzaminu i w tym czasie wykrystalizowały się dwie grupy osób, dla których ta licencja jest najbardziej przydatna. Pierwsza to osoby, które dopiero wchodzą na rynek finansowy, są jeszcze na studiach albo tuż po nich, i chcą w ten sposób pokazać swoje zaangażowanie i chęć zdobywania zawodowych certyfikatów. Co ciekawe – to niekoniecznie są osoby po kierunkach ekonomicznych, czy finansowych. Druga grupa osób wszyscy ci, którzy chcą potwierdzić swoje kwalifikacje i w ten sposób rozwijać swoją karierę. Bo licencja bez wątpienia otwiera wiele nowych możliwości.
Dodajmy może, że to już nie są te czasy, że makler siedzi z telefonem niczym Bud Fox w filmie „Wall Street" i przekazuje zlecenia na giełdę. Troszkę się zmieniło, prawda?
Tak. Wprawdzie dominuje wyobrażenie, że osoby z tą licencją pracują tylko w domach maklerskich i zajmują się zleceniami. Tymczasem nie jest to jedyna opcja. Z moich obserwacji wynika, że są to zarówno osoby pracujące na stanowiskach analitycznych, a także doradczych. Pracują zarówno u brokerów, jak również w funduszach inwestycyjnych i firmach doradczych. Makler w tej chwili to bardziej osoba, która troszczy się o klienta, a nie składa zlecenia na rynek.