Po pierwsze dlatego, że prosty model dynamiki PKB oparty o miesięczne dane GUS na temat produkcji w przemyśle i budownictwie oraz sprzedaży detalicznej sugerował wynik w okolicach 4,7 proc., a po drugie z racji pogłębiającego się spowolnienia gospodarczego w krajach strefy euro, które są naszym największym partnerem handlowym. W III kw. PKB w strefie euro był wyższy niż przed rokiem o 1,67 proc., co jest najsłabszą dynamiką tego parametru od czterech lat. Co cieszy, Polska była – jeśli pominąć specjalne przypadki rajów podatkowych, czyli Irlandii i Malty – w trzecim kwartale (podobnie zresztą jak w drugim i pierwszym) krajem Unii Europejskiej o najwyższej dynamice wzrostu gospodarczego (na drugim miejscu była Łotwa, a na trzecim Węgry; najniższe tempo wzrostu, 0,8 proc., notowały Włochy, a drugie od końca z wynikiem 1,2 proc. były Niemcy).

W kontekście utrzymywania przez Polskę w tym roku pozycji lidera wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej (jeśli nie liczyć Irlandii i Malty) dziwić mogłaby tegoroczna słabość naszego rynku akcji. Warto jednak zauważyć, że szczyt relatywnej słabości WIG20 wobec DAX wypadł w czerwcu i od tamtej pory WIG20 jest systematycznie silniejszy od swego niemieckiego odpowiednika. Dokładnie tak samo ma się relacja pomiędzy WIG20 a MSCI Emerging Markets Index. Nie jest więc tak, że rynek całkowicie ignorował bardzo dobre wyniki polskiej gospodarki, tyle tylko, że na tle globalnego wzorca, czyli rozpoczętej w styczniu cyklicznej bessy na rynkach akcji, objawia się to jedynie mniejszą w okresie ostatnich miesięcy skalą obserwowanej słabości.

W obecnym krótkim cyklu koniunkturalnym w globalnej gospodarce (cyklu Kitchina) mieliśmy już fazę „obligacyjną" (od lipca 2015 r.), fazę „akcyjną" (od lutego 2016 r.), fazę „surowcową" (od czerwca 2017 r.) oraz – ciągle trwającą, jak pokazują ostatnie cykliczne szczyty Dollar Index – fazę „gotówkową". Z logiki cyklu wynika, że następną fazą cyklu będzie ta sprzyjająca cenom obligacji skarbowych. Od początku globalnej hossy na obligacjach skarbowych z poprzedniego cyklu, czyli od lipca 2015 r., mijają właśnie trzy lata i cztery miesiące, co odpowiada typowej 40-miesięcznej długości cykli Kitchina. Ostatnie najsilniejsze od lat 2014–2016 załamanie cen ropy naftowej, potwierdzające zakończenie „surowcowej" fazy cyklu i zapowiadające spadek dynamiki wskaźników inflacji, idealnie pasuje do tego schematu. Być może inwestorzy doszli do podobnego wniosku, bo październikowy popyt na polskie papiery skarbowe był rekordowy (a być może po prostu docenione zostały bardzo dobre wyniki polskiej gospodarki).