Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA) na prośbę Komisji Europejskiej i krajów członkowskich z 13 października, przeprowadził wstępną ocenę rynku uprawnień do emisji dwutlenku węgla i ich instrumentów pochodnych.  Cena uprawnień do emisji CO2 (EUA), jeszcze na początku 2020 r., na chwilę przed pandemią wynosiła ok. 25 euro za tonę. Obecnie jest to ok. 67-68 euro. Krytycy systemu EU ETS podkreślali, że tak duży, skokowy wzrost cen to efekt spekulacji na rynku. Podkreślali oni, że na rynku, który powinien, co do zasady, interesować przede wszystkim firmy przemysłowe, energetyce potrzebujące uprawnień do bieżącej produkcji, pojawiło się bardzo dużo instytucji niefinansowych, które miały zaburzać rynek i sztucznie windować ceny. Część krajów UE również miały wątpliwości co stoi za tak szybkim tempem wzrostu cen. Komisja skierowała więc do ESMA prośbę o zbadanie funkcjonowania tego rynku. Raport jest co prawda wstępny, a dogłębna analiza zostanie przedstawiona na początku 2022 r.

Już teraz jednak w podsumowaniu raportu czytamy, że sam wzrost liczby uczestników rynku nie może być traktowany jako dowód na jakiekolwiek nieprawidłowości w handlu lub nadużycia występujące na rynku uprawnień do emisji C02. ESMA dodaje, że rosnąca liczba uczestników rynku wydaje się zgodna z obserwowaną ekspansją rynku EU ETS. - Rzeczywiście, liczba uczestników rynku wzrosła we wszystkich kategoriach, w obu systemach obrotu ( giełdy ICE, EEX) i nie może to jednak stanowić dowodu na jakiekolwiek nieprawidłowości – czytamy w raporcie.

Z czego więc wynika tak raptowny wzrost cen? ESMA wyjaśnia, że szczególnie od 2018 r. rynek uprawnień doświadczyły wzrostu cen, który pierwotnie był efektem reformy rynku i zawirowań na rynku po pandemii.  – Wzrost napędzany był głównie przez czynniki gospodarcze i decyzje polityczne – czytamy w raporcie. Co istotne, rośnie liczba kontrahentów posiadających pozycję na kontraktach terminowych uprawnień do emisji na ICE. Jest ich ok. 8 razy więcej niż EEX, co przekłada się również na mniejszą liczbę kontrahentów obecnych na rynku EEX (głównie firm inwestycyjnych i przedsiębiorstw komercyjnych). Także i na giełdzie EEX od 2018 r. liczba kontrahentów posiadających pozycję na kontrakty terminowe typu futures EUA rosła szybciej w kategorii firm inwestycyjnych (122 proc.) w porównaniu z kategorią podmiotów niefinansowych ( 82 proc). Firmy więc znacznie wcześniej skupowały uprawnienia, a kiedy gospodarka zaczęła wracać do produkcji po pandemii okazało się, że część wolumenów jest już wykupiona. Co zaradniejsze firmy więc już wcześniej zabezpieczyło sobie wolumeny uprawnień.

EMSA podaje także, że otwarte pozycje na rynku znajdują się głównie w rękach firm inwestycyjnych (od 40  proc. do 47 proc. w zależności od badanego okresu) i kontrahentów niefinansowych (45 proc. do 50  proc.). Pozostałe otwarte pozycje na kontrakty terminowe EUA były w rękach funduszy inwestycyjnych i innych instytucji finansowych (niepublicznych). Kontrakty te ma tendencję wzrostową od 2018 r. Jednak udział tych funduszy w otwartych pozycjach na rynku EUA utrzymuje się na niskim poziomie. W 2018 r. było to 6 proc., a w trzecim kwartale 2021 r. 8 proc. Zdaniem krytyków EU ETS, to właśnie fundusze inwestycyjne chcące zarobić, miały dopuścić się spekulacji, co miało przełożyć się na skokowe wzrosty cen. - Udział firm i funduszy inwestycyjnych na rynku ETS nie zwiększył się od 2018 r.(kiedy cena EUA zaczęła szybko rosnąć –red.) i jest zasadniczo zgodny z oczekiwanym funkcjonowaniem rynku zapewniając firmom niefinansowym płynność – czytamy w podsumowaniu. Wstępne wnioski raporty mają zostać także zaprezentowana na grudniowej Radzie Europejskiej.

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) jest jednym z kluczowych narzędzi Europy do walki ze zmianami klimatu i zmniejszania emisji gazów cieplarnianych w efektywny pod względem kosztów sposób. Jest opracowany jako system ograniczeń i handlu, co oznacza, że przewiduje ograniczenia całkowitej ilości emisji gazów cieplarnianych, jakie określone instalacje mogą emitować. EU ETS obejmuje ponad 11 000 instalacji, między innymi zakłady przemysłowe, elektrownie i operatorów lotniczych w państwach UE, a także Islandię, Norwegię i Liechtenstein. EU ETS obejmuje ogółem około 40 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych w UE.