Bezprecedensowy kryzys wymagał bezprecedensowej odpowiedzi. Administracja Trumpa i Kongres stworzyły więc w marcu, w ekspresowym tempie ustawę CARES – pakiet stymulacyjny wart ponad 2 bln USD. Jego częścią był Program Ochrony Wypłat (PPP), w ramach którego rząd wygospodarował 669 mld USD na preferencyjne pożyczki dla małych i średnich spółek. Program ten, pomyślany głównie jako wsparcie dla biznesów takich jak osiedlowe sklepy, rodzinne restauracje czy zakłady fryzjerskie, przewiduje, że spółki mogą ubiegać się o pożyczki równe średnim kosztom zatrudnienia ponoszonym przez nie przez 2,5 miesiąca. Pożyczki te będą bezzwrotne lub tylko częściowo zwrotne, jeśli otrzymujące je spółki utrzymają zatrudnienie i nie będą znacząco obniżały płac. Rozdziałem pożyczek z PPP zajmuje się Administracja Małego Biznesu (SBA) i do 9 lipca 2020 r. przyznała ona, za pośrednictwem banków, 4,9 mln kredytów wartych łącznie 517 mld USD. Zainteresowanie tymi kredytami było bardzo duże. Fundusze z pierwszej rundy finansowania – wartej 349 mld USD – zostały wyczerpane już w ciągu dwóch tygodni. Stephen Mnuchin, amerykański sekretarz skarbu, uznaje program PPP za wielki sukces. Miał on uratować aż 51 mln miejsc pracy. Programowi towarzyszą też jednak spore kontrowersje. Okazuje się bowiem, że preferencyjne pożyczki trafiały nie tylko do „biznesów z sąsiedztwa", ale również do spółek prowadzonych przez rodziny polityków, bogatych celebrytów czy nawet do chińskich firm, które równocześnie uznawane są za potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA. To, że instytucje wdrażające program PPP działały pod presją czasu, sprzyjało błędom, ale też celowym nadużyciom.
Nawet libertarianie biorą
SBA opublikowała niedawno częściową listę spółek, które dostały pożyczki w ramach PPP. Lista obejmuje jedynie firmy oraz inne instytucje, które dostały pożyczki opiewające na co najmniej 150 tys. USD, czyli 14 proc. podmiotów, które otrzymały pożyczki w ramach PPP. W zestawieniu nie ma podanych nawet dokładnych wartości pożyczek (często są tylko przedziały), ale i tak daje ona pojęcie o hojności rządu USA.
Pożyczki z PPP opiewające na 2–5 mln USD dostała m.in. firma odzieżowa Yeezy należąca do rapera Kanye Westa. Kanye sam się przedstawia jako „chrześcijański miliarder-geniusz" i niedawno ogłosił swój start w wyborach prezydenckich, ale jednak potrzebował pożyczki, by ocalić 106 miejsc pracy. Z pożyczek sięgających 28 mln USD skorzystała Nobu Group, sieć luksusowych restauracji sushi i hoteli, której jednym z założycieli jest aktor Robert De Niro. W ostatnich latach był on bardzo ostrym krytykiem administracji Trumpa, ale, jak widać, nie gardzi zapomogą od niej.
Pożyczki z PPP otrzymywały też firmy związane z politykami. Na przykład salon samochodowy należący do republikańskiego kongresmena Mike'a Kellye'ego dostał trzy kredyty dochodzące łącznie do 1 mln USD. Kongresmen broni się, że nie odpowiada za codzienną działalność spółki. Natomiast republikańska kongreswoman Vicky Hartzler, spytana o pożyczki dla swojej rodzinnej firmy zaopatrującej farmy, zwróciła uwagę, że ustawa przewiduje, że kredyty z PPP są również dostępne dla członków Kongresu. Gdy zaś spytano Jima Justice'a, miliardera będącego gubernatorem Wirginii Zachodniej, o 6,3 mln USD pożyczek z PPP, jakie dostały firmy związane z jego rodziną, odpowiedział, że zarządzaniem tymi firmami zajmują się jego dzieci, a on sam nie miał nic wspólnego z wnioskami o pomoc. Pieniądze dostały też biznesy związane z rodzinami wielu gubernatorów. M.in. winiarnia powiązana z Gavinem Newsomem, demokratycznym gubernatorem Kalifornii.
Wsparcie z PPP otrzymywały też instytucje polityczne, które trudno zaliczyć do biznesów zapewniających pracę zwykłym Amerykanom. Fundacja Kongresowego Związku Czarnych oraz Instytut Kongresowego Związku Latynosów (czyli organizacje związane z kongresmenami reprezentującymi mniejszości) dostały pożyczki warte od 350 tys. do 1 mln USD. Wsparcie otrzymała firma konsultingowa Messina Group, należąca do Jima Messiny, byłego doradcy prezydenta Obamy. Na liście odbiorców pomocy znalazły się też agencje lobbingowe z Waszyngtonu i bogate kancelarie prawne. Po rządowe pieniądze sięgnęły również organizacje od dawna protestujące przeciwko fiskalnemu rozdawnictwu – takie jak libertariańska Fundacja Ayn Rand czy firma edukacyjna powiązana z organizacją Americans for Tax Reform republikańskiego aktywisty Grovera Norquista.