Przebieg czwartkowej sesji przez długi czas przypominał to, co działo się na rynku w środę. W dużym skrócie można powiedzieć, że byliśmy świadkami braku zdecydowania, niewielkiej zmienności głównych indeksów i małej aktywności inwestorów. Dopiero pod koniec dnia giełdowego zaczęło się dziać nieco więcej, ale mówienie o jakimkolwiek przełomie byłoby nadużyciem. Na ten trzeba jeszcze poczekać.

Od początku dnia widać było, że rynek może mieć poważny problem z obraniem kierunku. Zaczęliśmy dzień przy poziomie zamknięcia z środy i trwaliśmy tam przez dobrych kilka godzin. W zasadzie więc ten fragment handlu można pominąć. Na usprawiedliwienie naszego rynku dodajmy, że podobnie wyglądała sytuacja na innych europejskich parkietach (większego wpływu na notowania nie miały publikowane dane makroekonomiczne z Europy). Dopiero w drugiej części dnia mieliśmy do czynienia z jakimiś ciekawszymi ruchami.

Najpierw do ataku przystąpił popyt napędzany nadziejami na udane otwarcie notowań w Stanach Zjednoczonych. Te faktycznie wypadło całkiem nieźle, dzięki czemu WIG20 zaczął zyskiwać nawet 0,7 proc. Wydawać by się mogło, że byki na dobre rozgościły się na GPW. Nic jednak bardziej mylnego. Chwila i pogląd ten trzeba było weryfikować. Wystarczyło, że Amerykanie wykonali zwrot, a indeksy na Wall Street zjechały pod kreskę (powodem tego ruchu były słabsze od oczekiwań odczyt indeksów PMI w USA), by zasiane zostało ziarno niepewności również na naszym rynku. Wypracowane w pocie czoła wzrosty szybko zostały oddane i WIG20 wrócił do miejsca z którego zaczynał czwartkową sesję. Tam do końca dnia trwało już przeciąganie liny między popytem, a podażą. Ostatecznie walkę tę wygrały byki. WIG20 zyskał w czwartek 0,1 proc. Słabiej zaprezentowały się średnie i małe spółki. mWIG40 stracił 0,2 proc.. natomiast sWIG80 zakończył dzień 0,4 proc. pod kreską. Rozczarowała, po raz kolejny zresztą, aktywność inwestorów. Obroty na całym wyniosły 670 mln zł., co także każe do wyników czwartkowej sesji podejść z dystansem.

Tak, jak było wspomniane, po czwartkowej sesji trudno wyciągnąć jakiekolwiek daleko idące wnioski. W obliczu presji otoczenia cieszyć oczywiście może fakt, że GPW ustrzegła się głębszej przeceny. Z drugiej strony inwestorzy i tak czekają teraz na sygnały z Jackson Hole, gdzie spotykają się bankierzy centralni. Rozpoczęte w czwartek sympozjum może rzucić nieco więcej światła na dalszą politykę pieniężną prowadzoną przez Rezerwę Federalną. To teraz jest najważniejszy temat rynkowy. Dopóki w tej kwestii nie pojawią się żadne nowe informacje, trzeba liczy się z tym, że rynek będzie wyglądał tak, jak w czwartek.